poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 15. To ja jestem tu, by Ci pomóc.

22 komentarze:
Spojrzałam w niebieskie tęczówki chłopaka i zapomniałam jak się oddycha. On żartuje? To nie jest Niall, którego poznałam kilka tygodni temu, to nie może być On.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytałam nie odrywając od niego wzroku. Był taki szczery. Taki prawdziwy... - Przecież mnie nienawidzisz. - powiedziałam, ponieważ tak myślałam, przez ostatni miesiąc.
- Nie nienawidzę Cię. - powiedział i posłał mi uśmiech. - Nie mam pojęcia czym ani kim jesteśmy - przerwał błądząc opuszkami palców po moim policzku. - Ale jestem cholernie przekonany, że nie chciałbym być w żadnym innym miejscu dzisiejszej nocy.
Wzięłam głęboki oddech i odchyliłam się do tyłu. Dosłownie czułam jak moje serce się rozpuszcza a nogi stają się jak z waty. Przełknęłam głośno ślinę i przymknęłam oczy. Było mi tak dobrze. Tak magicznie... Tak nierealnie? Jaką miałam pewność, że jutro nie wróci do bycia sobą? Jaką miałam pewność,że mnie nie zrani?
- Zgadzam się. - powiedziałam będąc pod ciągłym  nadzorem jego oczu. Zabłyszczały, a na jego pięknej twarzy pojawił się uśmiech. - Jednak mam warunek. - przerwałam nie spuszczając wzroku. Byłam pod wrażaniem tego, że przy tak minimalnej przestrzeni, jest mi tak komfortowo. - Jeśli choć raz mnie zranisz, kończę z tym.
- Nie mogę obiecać Ci, że z dnia na dzień stanę się idealnym. - wytłumaczył cały czas trzymając dłoń na moim policzku. - Królewno, będę starał się z całych sił... - przerwał przenosząc swój wzrok na moje usta. - Będę starał się dla Ciebie. 

***
Kiedy otworzyłem oczy, bezproblemowo dopadły mnie promienie słoneczne. To dziwne, ponieważ byłem przekonany, że zasłoniłem okna. Przewróciłem się na drugi bok i zobaczyłem małą karteczkę. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru i usiadłem. Rozwinąłem ją i zacząłem czytać. 
Bycie księciem nie zawsze jest łatwe.
Musisz jednak wiedzieć, że wierzę w Ciebie z całych sił 
i czekam na Ciebie w moim zamku, o godzinie dziewiętnastej. 
Chcę Cię jednak uprzedzić, że matka królewny, która ma bzika na Twoim punkcie - 
będzie dzisiaj obecna. 
Mam nadzieję, że przybędziesz. 
Z uwielbieniem, 
                       Sky. 

PS: Bycie królewną, jest takie męczące. Masz całkiem wygodne łóżko. Miłego dnia :) xx 

Pokręciłem głową z rozbawieniem i wstałem z łózka. Chwyciłem czarny marker i białą kartkę. 

Razem z moim rumakiem, wpadniemy po Ciebie o siódmej. 
                                                                                                 Niall. 

Oderwałem kawałek taśmy i przykleiłem ją do szyby, tak by mogła wyraźnie zobaczyć co tam pisze. Spojrzałem na kartkę i uderzyłem się w czoło. Co ze mną jest nie tak? Czemu tak cholernie się zmieniłem? Co ta dziewczyna ze mną robi? Ona nie może wywrócić mojego życia. Nie może go zmienić. Moją wewnętrzną walkę przerwał dźwięk telefonu. Dostałem wiadomość.
Sky: Nie zabieraj ze sobą swoich przyjaciół :) x 
Zaśmiałem się w głos i podszedłem do okna. Stała na przeciw. Nadal czułem jej zapach, który został na mojej koszulce. To jak się tuliła, to jak zasnęła w  moich ramionach...
Horan do cholery, bądź facetem.
Niall: Będzie bardzo rozczarowany, królewno. 
Teraz to Ona się uśmiechnęła, kiedy odczytała moją wiadomość. Ma dołeczki? Cholera. 
Niall: Ślicznie Ci w niebieskim. 
Sky: Nie podlizuj się i tak nie możesz zabrać go ze sobą :P
Niall: Nawet nie chciałem! x
Sky: Akurat! 
Niall: Widzimy się o dziewiętnastej, królewno. 

***

Położyłam się na łóżku i przyłożyłam telefon do klatki piersiowej. Co się dzieje? W momencie ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Wstałam niepewnie i ruszyłam w ich kierunku. 
-Sky! - krzyknęła Anne, praktycznie na mnie wchodząc. Zmierzyłam się z jej szerokim uśmiechem i wpuściłam ją do środka. 
- Wygrałaś w totka? - zapytałam, kiedy blondynka o własnych siłach stała już przy moim łóżku. Wyglądała jakby była na haju. To nie było normalne. 
- Nah. - prychnęła, machając ręką. - Widziałam zdjęcie. 
Co? 
- Jakie zdjęcie? - zapytałam. - Dobra nie mów. Na pewno słyszałaś, że five sos mają dać dzisiaj koncert w naszym mieście. - wytłumaczyła patrząc jak nieporadnie kiwam głową. Nie miałam pojęcia. - Kto ich spotkał? - zapytała podrywając się do góry i głośno piszcząc. Odpięła torebkę i wyjęła z niej dwie małe karteczki. - Mam bilety! - pisnęła głośniej i mocno mnie przytuliła.
- Ann, nie mogę. - powiedziałam dwie minuty przytulania  później. - Jestem umówiona z Niallem.
Przyrzekam, widziałam każdy wzrok tej dziewczyny - przynajmniej tak myślałam.
Byłam w błędzie, ponieważ w tamtym momencie jej wzrok wyrażał więcej niż jakiekolwiek słowa.
Wyglądała jakby w jednej chwili piszczała ze szczęścia i złości i choć może to było bardzo zabawne.
Nie chcę oglądać tego nigdy więcej.

***

Po dosłownie trzech minutach, po wyjściu Anne, ktoś znowu stanął pod moimi drzwiami. Żadnej prywatności. Każdy coś chce, o coś prosi. Nawet moja mama była tu kilkakrotnie z ciasteczkami, by dowiedzieć się czegokolwiek. 
- Ugh. - jęknęłam podnosząc się z łóżka. - Czego znowu? - ryknęłam stając przy drzwiach. Przekręciłam klucz i moim oczom ukazała się blondynka. 
No jasne. 
- Scarlett! - pisnęła i wparowała do mojego pokoju. To było jej pierwsze słowo dzisiaj, a ja już chciałam ją zabić. 
- Jeżeli...
- 'Jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie Scarlett to Twoje włosy znajdą się w innym miejscu'. - powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu i potwornie mnie przy tym przedrzeźniając. Jest wredna. 
- Czego chcesz, Holly? - zapytałam, chociaż wcale nie chciałam poznać odpowiedzi. 
- Nie chcę niczego! - pisnęła siadając na łóżku. - Chciałam Ci tylko pokazać to! - krzyknęła unosząc rękę do góry. 
O kurwa. Kurwakurwakurwakurwakurwa.
- Co to jest?! - zapytałam strasznie głośno podbiegając do niej. 
- Zayn mi się oświadczył!
Biedny chłopak.
- Czy On wie co to znaczy? - zapytałam cały czas przyglądając się pierścionkowi. - Cholera, ile On zarabia? - parsknęłam, a dziewczyna zabrała rękę, wywracając oczami. To się nie dzieje na prawdę. 
Trzeba do niego zadzwonić. Niech to przemyśli. 
Niech uświadomi sobie co to znaczy! Reszta życia? Z Holly? RAZEM? 
[*] 
- Owszem, wie. - prychnęła. - Zapewnia mnie,że mnie kocha. 
- Jednak Ty i On, nie jesteś w ciąży? 
- Och, nie! - zaczęła się śmiać. Czy to był paniczny śmiech? Nie mam pojęcia. - Nie mamy go nawet w  planach. - wytłumaczyła gestykulując rękoma. - No wiesz, pieluchy i kaszki - na to za wcześnie. - zaczęła się śmiać. - A co z Twoim życiem? - zapytała przyglądając się pierścionkowi. Ciekawe czy mój narzeczony (jeśli w ogóle będę go miała) kupi mi taki. 
- Cóż. - uśmiechnęłam się spuszczając wzrok. - Jestem z Niallem. 
- Z kim,kurwa, jesteś? - zapytała szybko wstając z mojego łóżka. 
No to jedziemy. 
- Przecież, nienawidzisz go! - dlaczego Ona się drze? - Nie możesz z nim być, cholera Scarlett, obiecałaś! - po Scarlett się 'wyłączyłam' ponieważ znowu miałam ochotę jej przywalić. Muszę wymyślić jej jakąś żenującą ksywkę. 
- Dlaczego tak go nienawidzisz? - zapytałam również stając. Czy ja go broniłam? - Co On Ci zrobił? - patrzyłam na nią, a Ona z sekundy na sekundę bledła. Z jakiegoś nieznanego mi powodu przejęła się. 
Cholera, czym? 
- Popatrz na mnie. - powiedziała śmiertelnie poważnie. - MUSISZ z nim skończyć. 
- Kim do kurwy jesteś, żeby mówić mi takie rzeczy?! - ryknęłam nie wierząc. - Nie mówiłam Ci, że Zayn jest cholernie idealny! Nie jest taki! - oko za oko, ząb za ząb. Szczerze, mówiąc to Malik był jej jedynym chłopakiem, który był w porządku. Nie było nawet mowy, żeby jej to teraz powiedzieć. 
- Cholera Scarlett On się Tobą bawi! Zdradzi Cię i zostawi złamaną! - wyrzuciła ręce w górę. - Jest tylko śmieciem! - krzyknęła, a ja nawet nie zarejestrowałam momentu w którym uderzyłam ją z płaskiej dłoni. Krzyczałyśmy tak głośno, że rodzice przybiegli i rozdzielali nas z obu stron. Wydawało mi się, że to wyprawia się tylko w mojej głowie - niedoczekanie. 
- Co się dzieje? - krzyknął Cox, trzymając mnie w rogu pokoju. Naprzeciw nas stała Holly z moją mamą.
- Nienawidzę jej! - krzyknęłam, odwracając wzrok. - To się dzieje! 
- Scarlett! - moja matka stanęła w jej obronie. Jakżeby inaczej? Zawsze to robi. Zawsze stara się być idealną 'macochą' dla tej suki. Odwróciłam twarz i mocno zacisnęłam wargi. 
Nie chcę tu być. 
- Nie chcę jej więcej widzieć! - powiedziała i wyrywając się z ramion mojej matki, wybiegła z pokoju. Wywróciłam oczami i zrobiłam krok do przodu. Obaj spojrzeli na mnie zdezorientowani. 
- Nie chcę o tym rozmawiać! - parsknęłam. Cholernie zdawałam sobie sprawę z tego, że 
zachowuję się jak małe dziecko - nie obchodziło mnie to. - Chcę zostać sama. - powiedziałam zakładając ręce i siadając na łóżko.
- Bardzo dobrze! - krzyknęła moja mama. Ostatnim razem była taka wściekła, gdy uciekłam. Cholera, przecież nie miałam jej denerwować - obiecałam jej to. - Zostaniesz tu sama przez następny tydzień! Będziesz miała okropnie dużo czasu, by wszystko przemyśleć! 
- Ale mamo! Mam plany! - krzyknęłam. Przez chwilę poczułam się jak zawsze w momencie, gdy mama kłóciła się z tatą, a ja nie mogłam stanąć po żadnej ze stron. To było okropne. Wiedziałam, że nieważne co zrobię - zranię obu. 
- Ja też miałam plany Scarlett! - wyrzuciła ręce w powietrze. Cox nie mówił nic. Tylko stał. Nic więcej. - Miałam ochotę spędzić spokojny wieczór! Co się z tobą dzieje? Spędzasz noc nie wiadomo gdzie, jesteś rozwydrzona i nie obchodzi Cię nikt poza tobą! - miała łzy w oczach. Błagam nie. - Dawna Scarlett była Twoim przeciwieństwem i wiesz co? Kochałam ją bardziej. - dokończyła i ocierając łzy wierzchem dłoni, opuściła pokój. Mężczyzna wyszedł tuż za nią. 
Czyli, że teraz mnie nie kocha? 
Poczułam okropną pustkę. Sumienie i pustkę - nic więcej. 
Nienawidzę tego dnia. 

Niall: Wszystko w porządku, królewno? x
Sky: Jasne. 
Niall: Wiem, że kłamiesz. Jesteś załamana. 
Sky: Nienawidzę tego dnia! Nienawidzę Holly i nienawidzę mojej matki! :(
Niall: Co się stało? Chcesz porozmawiać? 
Sky: Chcę Cię przytulić. Nic więcej. 


***

Napisałam do Anne, że z całego koncertu nici. Byłam załamana. Moje serce nie czuło nic. Nie wiedziałam co myśleć o sytuacji z moją matką - nie wiedziałam jak to rozumieć. Przestała mnie kochać? Tak zwyczajnie? Rozmyślałam nawet o wyjeździe do mojego ojca. Nie widziałam go tak dawno. Mój tata był dobrym człowiekiem, zawsze mnie kochał i wiem, że kochał także moją mamę. 
Jednak w życiu układa się różnie. 
Schowałam twarz w poduszkę i załkałam. Głowa bolała mnie od ciągłego płaczu. Ostatnim razem płakałam tak dawno temu... nieprawda. Ostatnim razem płakałam przed klubem, kiedy Niall...
Moje nierozmyślanie przerwało pukanie. Ciekawe kto to? Może Holly zrozumiała,że jest nadętą suką? A może moja matka przyszła powiedzieć mi, że wypisuje mnie z rodziny, a jej nowym dzieckiem zostaje ta szmata? Zajęło mi kilkanaście sekund, by dostrzec, że pukanie wcale nie dochodzi z wewnętrznej strony drzwi. Uniosłam głowę i spojrzałam w stronę okna. 
Niall. 
Cholera, to naprawdę był On. 
Wstałam szybko z łóżka i podbiegłam do okna. Otworzyłam je i spojrzałam w jego oczy. 
Tak bardzo się za nim stęskniłam. 
Tak bardzo go potrzebowałam. 
- Pomogę Ci. - powiedziałam podając mu rękę i pomagając wejść do środka. - Co tutaj... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi, gwałtownie wpijając się w moje usta. Mocno przyciągnął mnie do klatki piersiowej i ucałował czoło. 
- Ciii. - powiedział, a ja w sekundzie poczułam kolejne łzy. Jestem taką beksą. - To ja jestem tu, by Ci pomóc. - szepnął ponownie całując moje czoło. - Pomogę Ci, królewno. - spojrzał mi głęboko w oczy. Przyrzekam, że jego oczy jeszcze nigdy nie były tak idealne. - Pomogę Ci we wszystkim. 

Od Autorki: Siemka! Wiem, że jesteście źli, ale - aleeeeeeeee JEST JUŻ PO WSZYSTKIM. Miałam taki szalony tydzień - Bierzmowanie, testy, gościna, urodziny blablabla. Ale to już jest koniec, nie ma już nic!
Wgl taki cudowny Nialler. :( Cholera, czy ktoś może mi takiego dać? :(( Błagam.
Chciałąbym powiedzieć, ze uwielbiam zakazaną miłość i jest ona perfekcyjna! 
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Jak myslicie? Horan dotrzyma obietnicy? 
2o komm - NEXT. 
+ Zapraszam na mojego wattpada! :) www.wattpad.com/user/herworldismagic ŚĄ TU TEŻ INNE OPOWIADANIA! :D 
Do następnego! Kocham! x 










niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 14. Proszę, królowo.

23 komentarze:
Spojrzałam w kierunku Nialla, który zbliżał się do Jasona. Moje serce zatrzymało się na kilka sekund, a szklanka z wodą momentalnie wypadła mi z rąk. Można powiedzieć,że pobiłam rekord w trzeźwieniu, ponieważ teraz byłam absolutnie świadoma. Jason zmierzył blondyna najwredniejszym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałam, podszedł do niego i łapiąc za ramiona, pchnął do tyłu. Wzięłam głęboki oddech i cofnęłam się.
- Jesteś pierdolonym idiotą Horan! - krzyknął, a na twarzy Nialla pojawił się ten uśmiech, który bardzo dobrze znałam. 
- Rączki przy sobie. - powiedział ze śmiechem. Uniósł dłonie do góry w geście obronnym. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Co On wyprawia? Jason nie wziął jego słów na poważnie i kolejny raz go popchnął. - Powiedziałem coś. - głos Nialla zmienił się momentalnie. Zmierzył bruneta zabójczym spojrzeniem i pokiwał przecząco głową. 
- Mówiłem Ci, kurwa, że masz trzymać się od Niej z daleka. - syknął na jednym wydechu brunet, a ja zamarłam. Co? 
- Och, Jasi, twoja mamusia wie, że przeklinasz? - rzucił Niall poprawiając marynarkę od garnituru. Udawał, że coś z niej strzepuje i ponownie spojrzał na bruneta. Tamten stał z otwartą buzią, kierując całą uwagę na blondyna. 
- Mam Ci znowu przywalić? - ryknął zdenerwowany i zrobił krok w przód. Blondyn ani drgnął. 
- Jeśli chcesz pokazać Damie, kto jest silniejszy - jestem chętny. - NIE NIE BĘDZIECIE SIĘ BIĆ. 
Jason momentalnie skinął głową. 
No chyba Was pojebało. 

***

Ten idiota naprawdę myślał, że pozwolę mu się stłuc tak, jak za pierwszym razem? Przecież wtedy to była część planu - a teraz? Teraz to ja go, kurwa, zabiję za przeszkadzanie. Chłopak podszedł i wymierzył pięścią w stronę mojej głowy - zrobiłem unik. Szybkim ruchem, wcisnąłem swoją pięć w jego brzucho. Zgiął się w pół. Popchnąłem go na ziemię, a brunet patrząc na mnie z niedowierzaniem, po kilku sekundach wstał. Chciał mnie popchnąć, ale byłem szybszy i przywaliłem mu w twarz. Czy chciałem się hamować? Błagam. Za pierwszym razem miałem śliwę przez dwa tygodnie - nie daruję. Trenuję boks, to dziecko za kilka sekund będzie płakać. Kiedy myślałem, że już skończyłem - On wstał. Kurwa - naprawdę wstał. Widocznie lubi ból. Poprawiłem marynarkę i uśmiechnąłem się szeroko. 
- Cóż, piękny kolor, krawatu. - powiedziałem patrząc na Jasona. - Będzie pasował Ci do nowego
'nabytku'. - rzuciłem wraz z uśmiechem. Był taki żałosny. 
- Jesteś idiotą. - syknął, spluwając na ziemię. 
- Ty za to jesteś ciotą. 
- Przestańcie! - krzyknęła i momentalnie przypomniałem sobie, że stała kilka metrów dalej. Odwróciłem się i spojrzałem w jej przerażone oczy. W jednej ręce trzymała torebkę, a drugą przykładała do ust.-  Nie chcę widzieć żadnego z Was! - rzuciła i szybko ruszyła w kierunku wyjścia. 
- Scarlett! - krzyknął Jason, a Ona nawet nie zwróciła na Niego uwagi. 
Palant. 
Uśmiechnąłem się pod nosem i wzruszyłem ramionami. Posłałem chłopakowi, wygrane spojrzenie i wytknąłem język. 
- I co zrobiłeś? - parsknąłem, a on pokazał mi środkowy palec i poleciał za Nią. 
NIEDOCZEKANIE. 
Ruszyłem za Nimi.

***

Zajęłam swoje miejsce przy stole i szybko napiłam się wody. Moje serce waliło jak oszalałe. Co to wszystko miało znaczyć? Jak to Jason kazał mu trzymać się z daleka? Jakim prawem? Dlaczego? 
Moja mama posłała mi zdezorientowane spojrzenie z drugiego końca stołu i po kilku sekundach wstała. Odwróciłam  głowę w kierunku wejścia i zobaczyłam kierującego się w moją stronę bruneta. Kiedy moje serce stanęło i nie robiło kompletnie nic, by utrzymać mnie przy życiu - skręcił w stronę toalet. Z jego nosa sączyła się krew i lekko kuśtykał. Nie chcę nawet myśleć, co się stanie gdy ktokolwiek zobaczy go w takim stanie. Moja rodzicielka poprawiła opadające ramiączko sukienki i położyła dłoń na moim ramieniu. Wzięłam ostatni łyk wody i spojrzałam na nią. 
- Coś się stało? - zapytała zdenerwowana. Tak dobrze mnie znała. 
- Możemy pogadać na zewnątrz? - poprosiłam, a Ona jedynie skinęła głową. Kilkanaście sekund później, siedzieliśmy na ławce kilka metrów od całego zajścia. 
- Wszystko w porządku skarbie? - zapytała najbardziej kojącym głosem świata. Miałam ochotę się rozpłakać. 
- Szczerze mówiąc, nie wiem na czym polega mój problem. - parsknęłam zmuszając się do uśmiechu. Bo w sumie to nienawidzę Nialla, ale jednocześnie nie jest mi obojętny. Jason jest miły i bardzo go lubię, ale zrobił coś potwornego. Nie wiem co mam o tym myśleć i potrzebuje jakiejś rozsądnej rady. - Chyba jestem zwyczajnie pijana. - powiedziałam lekko się wzdrygając. Robiło się coraz zimniej. 
- Zwyczajnie wiem, że masz coś na sumieniu. - powiedziała kładąc swoją dłoń na moim udzie. - Skarbie, znam Cię wystarczająco dobrze, by wiedzieć,że coś Cię martwi. - westchnęłam. Od kiedy mam tak dużo problemów? Od kiedy muszę rozwiązywać je sama? 
- Pojadę już do domu, mamo. - powiedziałam patrząc jej głęboko w oczy. Jak to możliwe,że jesteśmy tu już od sześciu godzin, a Ona cały czas wygląda idealnie? 
- Przyjechałaś z Jasonem. - spojrzała na mnie badawczo. - Czy On też już jedzie? 
- Nie będę robiła problemu. - zaczęłam się tłumaczyć. W sumie nawet nie wiem, czy nadal jest przytomny. Hej! Chodźmy do łazienki i sprawdźmy czy nadal krwawi. 
Okropny wieczór. 
- Musisz mu powiedzieć. - Och, nie. - W przeciwnym wypadku, będzie Cię szukał. 
- Napiszę do Niego sms'a. - genialne. - Musimy wejść do środka, wezmę telefon, zamówię taksówkę i powiadomię Jasona. 
- Świetnie. - powiedziała i razem wstałyśmy z ławki. - Dziękuję Ci, że przyszłaś. - mocno mnie przytuliła. - Wiem, jak bardzo nie chciałaś. - dokończyła i spojrzała mi prosto w oczy. Za dużo emocji jak na jeden wieczór. Tylko się nie rozklejaj, Sky - bądź twarda. Moja podświadomość wspierała mnie na duchu. - Chodźmy. - rzuciła wraz z uśmiechem i ruszyliśmy w kierunku sali. 

***

Przeszukałem całą pieprzoną salę, każdy cholerny zakątek i nie mogłem jej znaleźć. Roztopiła się. 
Widziałem nawet tego krwawiącego dupka w męskim kiblu. Należało mu się - chciał zgrywać bohatera? Proszę. 
- Scarlett. - powiedziałem sam do siebie, w chwili gdy brunetka razem ze swoją matką przekroczyły próg sali. 
Nadal wyglądała idealnie. 
Szybkim krokiem ruszyłem w jej stronę.
- Szukałem Cię. - rzuciłem cicho, mierząc ją spokojnym spojrzeniem. Wewnątrz cały się gotowałem, ponieważ myślałem, że coś jej się, kurwa stało. - Musimy porozmawiać. - szepnąłem,a Ona pokręciła przecząco głową.
- Scarlett, jedzie do domu, Niall. - jej matka zmierzyła mnie dziwnym spojrzeniem. Jakby próbowała coś wybadać, osądzić. - Musimy zamówić taksówkę.
- Odwiozę ją. - rzuciłem szybko, nawet nie patrząc w stronę kobiety. Brunetka mierzyła mnie takim spojrzeniem, że moje serce pękało i zrastało się naraz. - Nie piłem.
Mama dziewczyny, spojrzała na nią jakby wyczekując odpowiedzi, a Sky jedynie pokiwała głową. Cholera - naprawdę to zrobiła.

***

Pięć minut później, byliśmy przy samochodzie. Otworzyłem jej drzwi i pomogłem wejść. Nie odzywała się do mnie. Zapięła pas i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Zająłem swoje miejsce i włączyłem klimatyzację. Dziewczyna cała się trzęsła. Wyszedłem z samochodu i wyjąłem z bagażnika granatową kurtkę.
- Proszę. - powiedziałem trzymając ją wyciągniętą w jej stronę. - Możesz być obrażona, ale załóż to. - dodałem i posłałem jej przekonujące spojrzenie. - W przeciwnym wypadku zostaniemy tu do rana. - dokończyłem i posłałem jej uśmiech. Wywróciła oczami, ale zabrała ode mnie kurtkę. Z lekkim trudem założyła ją na siebie i mocną się nią otuliła. - Wyglądasz świetnie. - powiedziałem ponownie siadając na miejscu kierowcy.
- Ruszaj już. - rzuciła zdenerwowana.
- Brawo! - klasnąłem w dłonie. - Reagujesz. - pochwaliłem cały czas na nią patrząc. - To już prawie rozmowa. - rzuciłem, a Ona kolejny raz odwróciła głowę w stronę szyby. Mógłbym przysięgnąć, że zrobiła to tylko  dlatego, by nie pokazać mi że się uśmiecha. - Widziałem. - powiedziałem i z piskiem opon ruszyliśmy w kierunku jej domu.
Gdy dotarliśmy na miejsce, nawet nie czekała bym otworzył jej drzwi. Wyskoczyła jak oparzona i ruszyła w kierunku swojego domu. Skręciłem na podjazd, by zaparkować samochód i wrócić do domu, gdy coś przykuło moją uwagę. Brunetka uderzyła się z płaskiej dłoni w głowę. Odwróciła się na pięcie i usidła na zimnej posadzce.
- Nie sądzisz,że jest zbyt zimno, by siedzieć na schodach? - zapytałem retorycznie, przechodząc na drugą stronę ulicy.
- Zostawiłam klucze w samochodzie Jasona. - powiedziała chowając twarz w dłonie.
- To rzeczywiście powód do strachu. - usiadłem obok niej. - Nie wiadomo co ten zboczeniec może z Nimi zrobić. - dziewczyna zaśmiała się i lekko uderzyła mnie w bok. - To nie jest śmieszne. - wydęła wargi. - Jestem beznadziejna. - cała się trzęsła.
- Na to nie ma lekarstwa, królowo. - rzuciłem ze śmiechem, a Ona znowu mnie uderzyła. Uniosłem ręce w geście obronnym i wstałem ze schodzów. Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
- Ale rodzice...
- Zadzwonisz do nich.

***

Scarlett od piętnastu minut siedziała w łazience, a ja cieszyłem się jak jakiś idiota.
Jestem psychiczny. 
Zakochany. 
Nie.
Położyłem się na łóżku i splotłem ręce pod głową. Przebrałem się w spodnie dresowe i z uśmiechem patrzyłem na wielki napis na ścianie. Pokręciłem przecząco głową i głośno się zaśmiałem. 
Żadna dziewczyna nie odważyła by się tego zrobić. 
Z wyjątkiem jednej. 
Brunetka wyszła z łazienki, ubrana w moje spodnie dresowe i zielony t-shirt. 
Gdybym powiedział, że wyglądała nieziemsko - skłamałbym. Bogini seksu. Mierzyłem ją wzrokiem tak długo, aż zauważyłem, że sama patrzy na wielki napis na ścianie. 
- Naprawdę mnie wtedy wkurwiłeś. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Jej usta układały się tak cholernie idealnie, gdy przeklinała. Wstałem z łóżka i podszedłem bliżej. 
- Nadal nie mam pojęcia jak do tego doszło. - wzruszyłem ramionami i przygryzłem wargę. Była taka nieskazitelna. Delikatnie położyłem swoje dłonie na jej biodrach. Spojrzała na mnie zdezorientowana i spuściła głowę. 
- Niall...
- Ciiii... - szepnąłem jej do ucha i przybliżyłem ją bardziej do siebie. Położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej i wzięła głęboki oddech. Jedną z jej dłoni położyłem na swoim biodrze, a drugą zamknąłem we własnej. Zacząłem nami delikatnie kołysać. Tańczyliśmy bez muzyki - jej marzenie. Tyle,że była jeszcze jedna cześć tego marzenia. 
Obawiam się, że nie mogłem jej spełnić.  
- Niall, czy ty... 
- Tańczymy bez muzyki. - powiedziałem, okręcając ją dwa razy i ponownie przyciągnąłem do siebie. - Twoje marzenie. - dokończyłem patrząc jej głęboko w oczy. 
- Z kimś idealnym dla mnie. - szepnęła, nie odwracając wzroku. Delikatnie się uśmiechnąłem. 
- Pozwól mi nim być. - uniosłem głowę, ponownie patrząc w jej cudowne oczy. - Proszę, królowo. 


Od Autorki: Ja wymiękam! Okej, taki cudowny Niall jasdhkhdksahdkfshafkjhs łooooo matko :O 
Gdyby tak se można było idealnego chłopaka stworzyć :( Ta Sky, to ma szczęście. 
Wgl taki dżentelmen i ogl ♥  Dobra, kocham go - Co będę ukrywać? 
HAHAHAH :* DOBRA MIŚKI! Dziękuję za komentarze! ♥ Najlepsi!
Jak po świętach? xx
Kto się łączy ze mną w bólu? Za tydzień testy gimnazjalne :((((((((((
Okej, nie będę się rozczulać :) 
Do następnego! :)
Kocham.
20 komm - Next. 



czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 13. Koniec czego?

27 komentarzy:
- Wszystko w porządku? - przyjemny głos Jasona dotarł do moich uszu,gdy samochód zatrzymał się przed kościołem. Przygryzłam wargę i odwróciłam głowę w jego kierunku.
- Nie przejmuj się. - rzuciłam wraz z wymuszonym uśmiechem. - Nie zepsuję tak ważnego dnia. - powiedziałam, a chłopak położył swoją dłoń na mojej. Spojrzał mi głęboko w oczy i szeroko się uśmiechnął.
- Cieszę się,że jesteś tu ze mną. - szepnął i nie czekając na odpowiedź wyszedł z samochodu, by otworzyć mi drzwi. Gdy tylko stanęłam na równe nogi, zauważyłam Holly opierającą się o Zayna, kilka metrów dalej. Wyglądała naprawdę dobrze, a Malik, wyglądał zdecydowanie inaczej. Ciemny garnitur leżał na nim idealnie. Holly uśmiechnęła się do nas i delikatnie pomachała. Posłałam jej wdzięczny uśmiech i razem z Jasonem zaczęliśmy kierować się w stronę kościoła.
- Powinienem zobaczyć co z Jamesem. - powiedział dwie minuty później. - Nie jestem przekonany, czy Niall zainteresuje się tym choć trochę. - na samą wzmiankę o blondynie moje serce podskoczyło, a żołądek uderzył o inny narząd. Jego oczy wpatrujące się w nasze splecione dłonie - gdybym go nie znała, pomyślałabym, że naprawdę jest złamany? Jednak znałam go zbyt dobrze, by nabrać się na jakąkolwiek z jego scen. Już chciałam powiedzieć brunetowi, że z przyjemnością odnajdę jego matkę i sprawdzę co z nią, ale wtedy przypomniała mi się rozmowa z Niallem.
Zdradziła go.
Nie miałam najmniejszych powodów, by mu wierzyć. Jednak coś głęboko we mnie, podpowiadało mi, że jest w tym ziarno prawdy. Skinęłam głową i odwróciłam się ruszając w kierunku Holly.
- Wyglądasz inaczej... - powiedziała w  momencie, gdy do nich podeszłam. - Myślałam,że nienawidzisz sukienek.
- Nie miałam wyjścia. - wywróciłam oczami i poprawiłam wstążkę przy moim bukiecie. - Nie wypadałoby, gdybym przyszła w jeansach.
- Rozumiem Cię. - powiedział mulat z szerokim uśmiechem. - Gdyby nie Ona, byłbym tu teraz prawdopodobnie w dresie. - uśmiechnęłam się i ze zrozumieniem skinęłam głową. Spojrzałam na Holly, która teraz uporczywie wpatrywała się w punkt za mną. Spojrzałam przez ramię, pragnąc zobaczyć to, co wywołało w dziewczynie dyskomfort.Stał tam, oparty o samochód i ze wzrokiem utkwionym we mnie. Na jego nosie spoczywały czarne ray bany i mogłabym przysiąść,że to dokładnie te, które miał ze sobą gdy po raz pierwszy go zobaczyłam. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się w przeciwnym kierunku.
- Muszę iść. - powiedziałam szybko, rzucając dziewczynie spojrzenie pt.'Nic nie mów.' i ruszyłam w kierunku kościoła.Gdy byłam już zaledwie u celu, odwróciłam się po raz kolejny, jednak jego już tam nie było.

***

Kiedy do moich uszu doszły pierwsze dźwięki organów, wszyscy wstali kierując swój wzrok, ku głównemu wejściu. W chwili gdy pojawiła się w nich Jasmine w pięknej,śnieżnobiałej sukience - moje serce stanęło. Wyglądała tak idealnie... niewinnie. James posłał jej szeroki uśmiech, a Jason delikatnie poklepał go po ramieniu. Niall siedział po drugiej stronie kościoła - w drugim rzędzie. Nie zwracał uwagi na całe zajście. Jason posłał mi szeroki uśmiech, a ja skinęłam głową, kiedy zaczął iść w moim kierunku. Zajął miejsce obok mnie i  wszystko się zaczęło. 

***

- Za zdrowie młodej pary! - cała sala uniosła kieliszki z szampanem do góry. Przechyliłam gorzki napój i delikatnie się skrzywiłam.Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Niall zaraz po ceremonii, wyszedł z kościoła i zniknął. Jason poszedł z Jamesem, ponieważ poprosił go o to - a ja zostałam sama siedząc przy stole z nieznanymi mi ludźmi - oczywiście oprócz moich rodziców. 
- Córko, zatańczysz? - usłyszałam za sobą rozbawiony głos Coxa, więc przewróciłam oczami, ale posłałam mu uśmiech. 
- Obawiam się,że mam dwie lewe nogi. 
- Nie może być, aż tak źle. 
- A jednak. - powiedziałam, ale mężczyzna nie ustąpił. Wstałam więc i łapiąc jego dłoń ruszyliśmy w kierunku parkietu. Szło mi makabrycznie! Nadepnęłam na niego ponad dziesięć razy, a przecież piosenka trwa niecałe cztery minuty. Za każdym razem gdy to robiłam,David odrzucał głowę do tylu i głośno się śmiał. 
- Jesteś niemożliwy! - powiedziałam ze śmiechem, uderzając go w ramię. 
- Miałaś rację, jesteś okropna. - powiedział, a ja zrobiłam smutną minę. Może gdybym nie była tego pewna, obraziłabym się. Jednak bardzo dobrze znałam moje umiejętności taneczne i zgadzałam się z nim w stu procentach. 
- Można prosić? - usłyszałam za sobą jego głos i momentalnie przestałam się śmiać.David zmierzył mnie spojrzeniem, a ja przeniosłam je na Horana. 
Proszę, nie.
- Scarlett? - zapytał cicho, a ja skinęłam głową. Cox spojrzał na mnie niepewnie, ale po chwili nas zostawił. 
Nie,błagam. 
Blondyn złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie.Położył jedną z moich dłoni na swoją, a drugą umiejscowił na moim biodrze. 
- Niall. - uprzedziłam go. Chłopak spojrzał na mnie swoimi oczami, a moje serce pękło. Jego tęczówki, były jasno niebieskie. Wyglądały jak woda, najczystsza woda świata.Spuściłam wzrok i przełknęłam ślinę. 
- Scarlett. - powiedział i ruszyliśmy. Tańczył naprawdę dobrze, a ja starałam się tylko, by się nie przewrócić. Piosenka ciągnęła się godzinami. Z jego twarzy nie mogłam odczytać żadnych emocji, tak jakby sam zastanawiał się nad tym co dalej zrobić, czy powiedzieć. - Musimy porozmawiać. 
- Ciii. - uciszyłam go, kładąc dłoń na jego buzię. - Nic nie mów. - powiedziałam i ponownie spuściłam głowę. Poczułam jak jego mięśnie się napinają, a mi w jednym momencie zabrakło świeżego powietrza. - Muszę wyjść na zewnątrz... przepraszam. - puściłam go i już miałam odejść, kiedy ponownie złapał mnie za rękę. 
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. 
- Jesteś pewna? - zapytał przyciągając mnie bliżej. - Ucieczka nigdy nie jest rozwiązaniem. - powiedział tak cicho, że ledwo usłyszałam. Zimny dreszcz ruszył wzdłuż mojego kręgosłupa. 
- Przypominam Ci,że to Twoja wina. - chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany i puścił mój nadgarstek. 
- Co takiego? - zapytał nie dowierzając. 
- Mógłbyś przynajmniej umieć się przyznać. - ucięłam oschle i ruszyłam w kierunku wyjścia. 

***

Kilka godzin później, oparłam się o zimny murek, zaciągając się świeżym powietrzem.Po mojej ostatniej 'rozmowie' z tym dupkiem, nie widziałam go już. Wypiłam za to ponad osiem kieliszków szampana i wszystko w mojej głowie zaczęło wirować. Kiedy po moim nagłym wyjściu wróciłam na salę, wydawało się,że nikt oprócz Jasona, nie zauważył mojej nieobecności.
Wszystkie myśli tliły się w środku mojej głowy, a alkohol krążący w moich żyłach w niczym nie pomagał. 
- Jak się czujesz? - usłyszałam za sobą. 
Błagam, proszę.
Nie.
- Śledzisz mnie? - powiedziałam cicho, jednak jestem przekonana, że mnie usłyszał ponieważ wokół nie słychać było żadnych innych melodii, które mogłyby zakłócić moje słowa. 
- To poważne oskarżenie. 
- Chciałabym,żebyś dał mi spokój. - rzuciłam, odchylając głowę do tyłu. Blondyn podał mi szklankę zimnej wody. 
- Chciałbym,żebyś ze mną porozmawiała. - rzucił opierając się obok mnie. - Wtedy, jeśli tylko zechcesz dam Ci go. 
- Nie chcę z Tobą rozmawiać. - powiedziałam sucho. O ścianki mojej głowy nadal odbijały się ciche dźwięki piosenek. 
- Nie chcę dawać Ci spokoju. 
Jest taki uparty. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w kierunku małej ławki kilka metrów dalej - ruszył za mną. 
- Dlaczego urwałaś ze mną kontakt? Czemu kurwa nie odbierałaś?!
- Jesteś takim idiotą. - pokiwałam przecząco głową. On żartował? Chciał wywołać moje łzy - jestem tego pewna. Wykorzystał mój obecny stan i zaczął wbijać nóż w moje serce. - Ja w przeciwieństwie do Ciebie, nie wysłałam jednego, pieprzonego smsa, który zakończył to wszystko. 
Spojrzał  zdezorientowany i przykucnął naprzeciwko mnie. 


***

- O czym ty, do cholery mówisz? - syknąłem patrząc jej w oczy. Była pijana. 
- Wiem co mówię. - rzuciła mi złowrogie spojrzenie i odwróciła wzrok. - Tamtego wieczoru, wysłałeś mi smsa, mówiącego że to koniec. 
- Koniec czego? -zapytałem, a ona zaczęła zabawnie wymachiwać swoimi rękami w powietrzu. Zdecydowanie, nie była trzeźwa. 
- Tego całego gówna, w które mnie wciągnąłeś.
- Scarlett. - powiedziałem ostro, łapiąc ją za nadgarstek. Pociągnąłem ją do góry, tak że patrzyłem jej prosto w oczy. - Nie wysłałem Ci żadnego, pieprzonego smsa. 
- Ale jednak go mam. - powiedziała cicho, sięgając po torebkę. Wyciągnęła z niej telefon i zaczęła go szukać. Patrzyłem na nią, czekając na wiadomość jaką miała mi pokazać. Byłem przekonany,że jej nie ma - ponieważ nic takiego jej nie wysłałem. Moje serce zatrzymało się, kiedy rzeczywiście tam był. 
Ewidentnie, wysłany był z mojego numeru. 
- Scarlett, ja.. ja nie mam... 
- Nie kłam. - powiedziała szybko, a ja przyciągnąłem ją bliżej, zmuszając by spojrzała mi  w oczy.
- Musisz mi, kurwa wierzyć. 
Zwilżyła wargi i delikatnie je przygryzła. O mój Boże. 
- Nie potrafisz przyznać się do własnego błędu. 
- Potrafię, pod warunkiem,że owe błędy są moje. - powiedziałem delikatnie ją przytrzymując. - Wiesz,że jesteś dla mnie ważna. 
Zaśmiała się gorzko i pokiwała głową. 
- Jak kilkanaście innych dziwek przede mną. - nie powiedziała tego. Ona tego kurwa, nie powiedziała. Zobaczyłem w jej oczach strach i szybko zrobiła krok w tył. Bała się mnie? 
- Prze-przepraszam. - powiedziała cicho, odwracając się. 
- Nie masz za co. - brnąłem dalej. - Wytłumaczę Ci wszystko, jednak musisz mnie wysłuchać. 
- Już wiele razy Cię słuchałam. - powiedziała, a ja podszedłem i gwałtownie odwróciłem ją w swoim kierunku. Byłem taki wściekły. Nikt nigdy,mi się nie sprzeciwiał. NIGDY. 
Spojrzała na mnie przestraszona, ale i zła. Nie zważając na nic,złączyłem gwałtownie nasze usta. Prosiłem ją o pozwolenie przez długi czas. Ona również mnie pragnęła. 
Czułem to. Po kilkunastu sekundach zaczęła pogłębiać pocałunek.
Błagałem Boga, by nieodwzajemniała go jedynie przez to,że była pijana. To złamałoby mi serce. 
- Scar...
- Zostaw ją do cholery! - usłyszałem za sobą i ostatni raz spojrzałem w jej oczy. Następnie zmuszony byłem odwrócić się w kierunku tego nierozwścieczonego bachora. 
Teraz zostało tylko osądzić, kto w tym momencie był bardziej wkurwiony. 

Od Autorki: Ten rozdział jest straszny - wiem to. :( Jednak nie chciałam Was zawieść, bo przecież obiecałam :/ No cóż, pomijając to całe gówno, w którym się znajdują - są tacy kfjsadkfjkasdlfa. 
Noi Jason - co On sobie ubzdurał? Hmm :/
NO TO CO SKARBY? ŻYCZĘ WAM ZDROWYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT. ZAJĄCZKA, MOKREGO DYNGUSA, ZDROWIA I MNÓSTWA RADOŚCI. BARDZO WAS KOCHAM ♥ 
Do następnego :) x 
20 komm - next. 




środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 12. To dla Ciebie.

24 komentarze:
Spuściłem głowę w dół, skupiając się na jej imieniu widniejącym na ekranie  telefonu. Wytarłem szyję ręcznikiem i zmierzwiłem dłonią włosy.
- Odbierz ten pieprzony telefon. - powiedziałem sam do siebie, zaciskając zęby. Nie widziałem jej od dwóch dni - ignorowała mnie. 
Po tamtym wieczorze, nasz kontakt kompletnie się urwał. Byłem u niej w domu, ale jej matka nie chciała mnie w puścić. Co się do cholery, dzieje? - Scarlett, odbierz go. 
- Hej! Z tej strony Sky! Jeśli masz dla mnie ważną wiadomość - zostaw ją po sygnale. - mimowolnie uśmiechnąłem się na jej wesoły ton głosu. Zachowywałem się jak psychol. Przyrzekam, że słucham jej poczty dwusetny raz wciągu tych dwóch dni. 
- Kurwa! - przekląłem i rzuciłem telefon na stolik przede mną. 
- Kobieta? - w mgnieniu oka przy moim boku pojawił się Styles. Miał na sobie czarne spodenki, białą koszulkę i czapkę z daszkiem, tyłem do przodu. Podszedł do mnie i usiadł obok.Spuścił głowę i wziął łyk wody. Był po treningu. Po jego twarzy spływał pot, a jego mięśnie cały czas był napięte. - Chcesz pogadać? 
- Jesteś kurwa, ostatnią osobą, której zaczął bym się zwierzać. - syknąłem, odwracając się w jego kierunku. 
- Gdybym nie był przekonany, że ta laska dała Ci kosza, pomyślałbym, że ktoś Cię zranił. - odpowiedział i zdjął z głowy czapkę. Zmierzwił dłonią włosy i ponownie posłał mi zdezorientowane spojrzenie. - Nie ta to inna, stary. - rzucił klepiąc moje ramię. Spojrzałem na niego wściekle i schowałem głowę w dłonie. 
- Przestań, kurwa. Przestań. - powiedziałem i wstałem z tej pieprzonej ławki. Pierwszy raz w życiu, nie miałem pojęcia co robić. Nie będę się dla niej starać - wystarczająco zrobiłem. Byłem z nią na tym pieprzonym pikniku, kiedy to kurwa zwierzała mi się, jakbym był kimś bliskim. Jak do cholery, można urwać z kimś kontakt, bez powodu? 
- Przypomnij sobie, czyje to słowa, stary. - Styles, przerwał moją nędzną, wewnętrzną walkę. - Nie zmieniaj się dla Nikogo. - dokończył i również wstał. Odkręcił butelkę, wziął z niej kilka łyków i rzucił ją w moim kierunku.Przełknąłem ślinę i spuściłem wzrok. 
Za późno. 
- Nie mam pieprzonego zamiaru. - syknąłem wściekle. 
- Horan, znamy się od pięciu lat. - zaśmiał się. - Jeśli ta laska jest warta poświęcenia, to zrób to kurwa. Chcesz później żałować? 
- Nie będę żałował. 
- Nie jestem przekonany czy przekonujesz mnie, czy samego siebie. - rzucił i wyszedł zostawiając mnie kompletnie samego. 
Kurwa,Scarlett -wyjdź z mojej głowy. 

***

Przygryzłam wargę i spojrzałam na wyświetlacz telefonu - Niall. Jaki pieprzony człowiek, mówi komuś, że kończy znajomość, a później dzwoni kilkanaście razy dziennie? Nie miałam ochoty na rozmowę z nim - nie po tym co mi zrobił. Cholera, wiedziałam, że jestem dla niego kolejną, można to tak w ogóle nazwać? Od dwóch dni, nieustannie siedzę w pokoju. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Ostatni wieczór spędziłam na płakaniu z nieznanego mi powodu. Jason, był u mnie wczoraj, ponieważ moja mama zadzwoniła do szkoły,że jestem chora. Brunet przyszedł upewnić się, czy wszystko ze mną w porządku. Zapytał przy okazji, czy idę na to nieszczęsne wesele. Moja rodzicielka nieustannie mówi mi, że państwo Horan - naprawdę się na mnie zawiodą, gdy nie przyjdę. Nie mam ochoty tam iść, jednak nie jestem na tyle bezduszną osobą, by wszystkich zawieść. Anne, cały czas do mnie dzwoni, a Holly, przeklina mnie, wypominając,że mnie uprzedzała.Douglas dzwonił do mnie wczorajszego wieczora i byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Mogłam mu się wygadać, a on ani mnie nie oceniał, ani nie dopytywał. Po prostu słuchał. Powiedział,że bardzo mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej. Mówił, że Horan zatrzymał go wczoraj, by zapytać go o mnie. 
Wychodzi na to,że cała szkoła wie o mojej chorobie, której nie ma. 
Usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam w ich kierunku. 
- Scarlett. - do pokoju weszła moja mama, z różowym pudełkiem owiniętym białą kokardką. - Mogę wejść? 
- Jasne. - powiedziałam,odkładając laptopa.Kobieta podeszła do mnie i wręczyła mi karton. Usiadła na łóżku obok, wyczekując mojej reakcji. - Co to jest? - zapytałam, patrząc na podarunek. 
- Cóż, jestem Twoją matką i wiem,że coś jest nie tak. Zawsze byłaś zamknięta w sobie i nie mam pojęcia jak Ci pomóc. - założyłam kosmyk włosów za ucho i dalej jej słuchałam. - Juto jest to wesele, zrozumiem jeśli nie zechcesz pójść. Znam powód. 
Holly. 
- Ona zawsze tyle gada. - burknęłam przewracając oczami. - Nie musiałaś nic mi kupować. 
- Otwórz i zobacz. - uśmiechnęła się, więc tak zrobiłam. 
W środku była śliczna sukienka i para szpilek. Mój żołądek związał się na sam widok wysokich obcasów.
- Jest śliczna. - powiedziałam dosyć przekonująco. - Naprawdę nie musiałaś. 
- Kiedy ją zobaczyłam pomyślałam o Tobie. Będziesz w niej niesamowicie wyglądać. 
- O której zaczyna się to wesele? 
- O szesnastej. - uśmiechnęła się. 
- Czyli powinnam być w kościele o piętnastej czterdzieści, racja? 
- Jeśli tylko zechcesz pójść. 
Przecież muszę to zrobić. 
Pokiwałam głową i ponownie spojrzałam na śliczną sukienkę. 

***
Wybrałam numer i po trzecim sygnale, po drugiej stronie odezwał się chłopak. 
- Cześć. - usłyszałam jego wesoły głos. - Miło,że dzwonisz. - powiedział, a ja założyłam kosmyk włosów za ucho i usiadłam na łóżku. Jego głos był taki przyjemny, że wydawało mi się, że znam go już tyle lat. 
- Hej. - powiedziałam cicho. - Jason, zastanawiałam się, czy byłaby możliwość, żebyś towarzyszył mi jutro na tym weselu? - jestem taką idiotką. - To znaczy, jeśli chcesz. Zrozumiem jeśli kogoś masz, po prostu chciałam - nie ważne. Przepraszam,że w ogóle zawracam Ci głowę. - Moja podświadomość zaczęła się ze mnie śmiać i przyrzekam,że byłam czerwona jak burak. - Myślałam.. szczerze to nie wiem co myślałam. Przepraszam,że... - już miałam dokończyć, kiedy chłopak mi przerwał. 
- Będę zaszczycony. - uśmiechnęłam się sama do siebie. - Chciałem Cię zaprosić, ale...
- Ale? - zapytałam, kiedy brunet przerwał swoją wypowiedź. 
- Cóż, to nieaktualne. - poprawiłam włosy i położyłam się na łóżku. - Czy piętnasta trzydzieści Ci odpowiada? 
- Jest perfekcyjna. 
- W takim razie do jutra. - powiedział wesoło. - Miłej nocy,Sky. - zachichotał i zakończył połączenie. Uniosłam rękę w górę, by uderzyć nią w głowę.
 Jestem taką idiotką. 
Zrobiłam z siebie przed nim, jedną, wielką debilkę i wiem,że jutrzejszego dnia będę wstydziła spojrzeć mu się w oczy. 

***


Patrzyłem w jej okno od piętnastu minut. Światło się świeciło i co kilka minut, migała przed moimi oczami - rozmawiając z kimś. Uśmiechała się i kilkakrotnie poprawiała swoje włosy. 
Jutro jest to wesele. 
Nie chcę tam iść, jednak jeśli ona tam będzie - zrobię to. 
Umówmy się,że jeśli jutro mnie spławi - przestanę. 
- Niall? - po drugiej stronie drzwi usłyszałem piskliwy głos, mojej macochy. Przejechałem dłonią po twarzy, ponieważ kurwa, naprawdę nie miałem ochoty na rozmowę z nią. 
- Co? - syknąłem podchodząc do drzwi. Otworzyłem je i spotkałem się z jej zdezorientowanym spojrzeniem. Jestem w stu procentach pewny,że myślała,że nie otworzę. 
- Czy ty...
- Jeśli chodzi Ci o to pieprzone wesele, przyjdę. - rzuciłem oschle. Spojrzała na mnie zdziwiona i poprawiła włosy. Przez chwilę się uśmiechnęła, ale po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy. - Jeszcze coś? - zapytałem wrednie. 
- N-nie. - już miała się odwrócić. - Dziękuję. - powiedziała, a ja przywróciłem oczami. 
Tylko nie rycz, nie robię tego dla was.
- Zaczekaj. - powiedziałem, kiedy Ona zaczęła iść wzdłuż długiego korytarza. - Czy Scarlett,też przyjdzie? - zapytałem najżałośniejszym głosem świata. Patrzyłem w podłogę, ponieważ to był najbardziej żenujący moment w moim życiu. 
- Jestem przekonana,że tak. 

***

- Tak, mamo spotkamy się na miejscu. - powiedziałam po raz setny, następnego dnia - stojąc na środku naszego korytarza. - Jadę tam z Jasonem. - wytłumaczyłam, poprawiając włosy. 
- Wyglądasz niesamowicie. - powiedziała i mocno mnie przytuliła. 
- Tylko nie płacz. - powiedziałam szybko. - Zachowaj łzy na 'wzruszającą' uroczystość. - zachichotałam, z Ona przygryzła dolną wargę. Wyglądała naprawdę cudownie. Była moim kompletnym przeciwieństwem.Miała długie blond włosy, które aktualnie były pokręcone i rozpuszczone, czerwoną sukienkę i wysokie szpilki. 
- Dziękuję Ci, wiem, że nie miałaś ochoty tam iść. - powiedziała,ale nie dane mi było jej odpowiedzieć, ponieważ dzwonek do drzwi przerwał naszą 'pogawędkę'. Skinęłam głową, wzięłam kopertówkę i ruszyłam w kierunku drzwi.Można powiedzieć,że zapomniałam jak się oddycha, kiedy w drzwiach stanął Jason w garniturze. Miał przypiętą, do marynarki białą różyczkę, a w dłoniach trzymał mały bukiecik. 
- To dla Ciebie. - powiedział z uśmiechem. - Wyglądasz pięknie. - podał mi kwiaty, a ja mocno się zaczerwieniłam. Ruszyłam w jego kierunku i mocno go przytuliłam. 
- Dziękuję Ci. - powiedziałam cicho i zamknęłam na chwilę oczy. Moje serce zatrzymało się, kiedy je otworzyłam. W drzwiach na przeciwko nas, zobaczyłam jego. Miał na sobie czarny garnitur, a jego włosy wyglądały inaczej.Rozmawiał z kimś przez telefon. Na jego ustach gościł uśmiech, dopóki nie zobaczył Nas. 
Wtedy poczułam, że tracę czucie w nogach i w każdej chwili mogę upaść. Odsunęłam się od chłopaka i chwyciłam jego dłoń, którą wystawił w moim kierunku. Niall przerwał połączenie, a jego wzrok utkwił na naszych splecionych dłoniach. 
Chcę zapaść się pod ziemię. 
Poczułam kłucie w sercu i brak świeżego powietrza. 
- Czy możemy już jechać? - zapytałam, a chłopak szybko skinął głową i otworzył mi drzwi po stronie pasażera. Ostatnią rzeczą jaką widziałam przed odjazdem - były ciemne oczy blondyna i jego zaciśnięta pięść, uderzająca we framugę drzwi. 


Od Autorki: Ja już sama pogubiłam się w tym co Oni czują. Wiem,ze Scarlett jest załamana i nienawidzi Horana. Dupek, wysłał jej tą okropną wiadomość. 
Cóż, tylko że ten dupek, nie wie, że to zrobił :( 
Czy jesteście ciekawi, co wydarzy się na weselu? I przede wszystkim jak Jason zareaguje na to,że blondyn startuje do dziewczyny, która z nim przyjechała :D Coś, czuję, że to zaproszenie Sky, to On nie odebrał po przyjacielsku :/ 
Mnie tam bójki o dziewczynę, bardzo pociągają więc -  do następnego! 
Jeżeli szybko będzie 2o komm, rozdział pojawi się błyskawicznie! :P
Dziękuję za wszystko! x + SZCZEGÓLNE PODZIĘKOWANIE DLA CUDOWNEJ@HarryIsMyyBaby
ZA CUDOWNY SZABLON! :* JEST IDEALNY ♥
Bardzo Was kocham.
Do następnego :) x 
+ zapraszam na mojego wattpada! - są tam też moje inne blogi. KLIKKLIKKLIK



Obserwatorzy