środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 4.Ty dupku.

18 komentarzy:
*Perspektywa Nialla.*

Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu biorąc głębokie wdechy. Niebieskim ręcznikiem wytarłem tył szyi oraz krople, które kapały z moich włosów. Przejechałem przez nie ręką a następnie złapałem twarz w dłonie. Mój oddech nadal był nierówny, jednak o wiele lepszy niż kilka minut temu. 
- Chyba na dziś wystarczy, stary. - Liam poklepał mnie po plecach i usiadł na ławce obok. Posłałem mu blady uśmiech i lekko pokiwałem głową.  - O czym myślisz? -  zapytał po krótkiej chwili.
- Jak sądzisz? - prychnąłem i spojrzałem w jego kierunku. 
- Czyżby Jo? - zapytał, a ja zaśmiałem się głośno i przecząco pokiwałem głową. Dlaczego miałbym niby zaprzątać sobie głowę jej osobą? - Już wiem! - krzyknął niczym małe dziecko. - Ta blondynka z pierwszej klasy. - poruszył zabawnie brwiami, a ja wstałem z szerokim uśmiechem i ponownie zaprzeczyłem. 
- Jesteś w tym taki dupny. - zaśmiałem się i rzuciłem mokrym ręcznikiem w jego kierunku. Złapał go i wydobył z siebie dźwięk obrzydzenia a następnie na jego twarzy pojawił się grymas. 
- Cóż, trudno zapamiętać te za  którymi się oglądasz. - burknął i wzruszył ramionami rzucając ręcznik na drugi koniec ławki. Liam był wielkim dupkiem, ale naprawdę go lubiłem. 
- Obmyślam plan. 
- Plan? - powtórzył szybko jakby myślał, że się przesłyszał. Pokiwałem głową i wyjąłem z torby paczkę papierosów, po czym wsadziłem jednego między wargi i poczęstowałem bruneta. Pokiwał przecząco głową więc schowałem resztę do kieszeni. Payne mierzył mnie wzrokiem tak długo, aż jego usta opuściło ponowne, wścibskie pytanie. - Na czym dokładnie ma polegać ten Twój plan? 
- Widzisz przyjacielu. - powiedziałem i ponownie zająłem miejsce obok niego, zaciągając się dymem. - Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłem ramionami wywołując tym samym śmiech u mojego towarzysza. 
- Jesteś świrem, Horan. - pokręcił przecząco głową i tym razem to on wstał z ławki, przeciągając przez głowę zieloną koszulkę. Wrzucił ją do szafki i zwinnym ruchem zamienił na luźniejszą o białym kolorze. - Może inaczej - kogo On ma dotyczyć? - zapytał a ja dokończyłem papierosa po czym rzuciłem nim na ziemię i przycisnąłem butem do posadzki. 
- Kojarzysz tę młodą? Czarne włosy, wścibska i zdecydowanie zbyt pewna siebie? Jestem zdecydowanie przekonany, że ostatnia cecha to tylko pozory. - wytłumaczyłem, przypominając sobie jej speszony wzrok kiedy podczas występu nie odrywałem od niej swojego. 
Taka gra. 
- Przyjaciółka Ann? - zapytał i teraz to ja zmierzyłem go zdezorientowanym spojrzeniem. 
- Skąd mam kurwa wiedzieć z kim Ona się przyjaźni? - zapytałem ironicznie i pokręciłem głową. 
Nie potrzebuję takich wiadomości - to jednorazowa akcja. -  Jest nowa i chcę jej pokazać, że takie 'wychylanie się' nie jest fajne. 
- Mi szczerze mówiąc dziewczyna zaimponowała. - zaczął zapinać rękawice bokserskie i znowu uniósł wzrok na moją osobę. - Daj jej spokój.Chyba,że znaczy dla Ciebie coś więcej. 
- Idziesz czy nie? - zapytał kierując się do wejścia na salę. Odwróciłem się jeszcze raz i spotkałem szczeniacki uśmiech na jego twarzy. Zawsze wszystko wyolbrzymiał. - Rusz się kretynie. - ponagliłem i szybko otworzyłem szklane drzwi. 
Ona nic dla mnie nie znaczy. 
Nigdy nie będzie. 


***

Wyciągnęłam włosy zza dużej bluzy i przeczesałam je szczotką. Przejechałam kilkakrotnie rzęsy czarnym tuszem i biorąc torbę, zeszłam na dół. Było dosyć zwyczajnie. Mama mniej więcej już się opanowała, a David starał się jak tylko mógł, by jej nie drażnić. Holly była tą samą świnią co zawsze, mogę stwierdzić, że chyba nawet trochę gorszą. Od kilku dni uważała się za lepszą a ja koniecznie chciałam poznać powody. Nie dlatego,ze byłam zazdrosna - to ciekawość. 
- Cześć skarbie. - mama przywitała mnie promiennym uśmiechem i miską płatków owsianych. Cox czytał gazetę i tylko co chwilę popijał kawę. W tle leciały wiadomości na które nikt nie zwracał szczególnej uwagi. 
- Hej. - odpowiedziałam i usiadłam  na jednym z krzeseł przy wysepce. Zabrałam się za jedzenie i słuchanie tego co mama ma mi do przekazania, oraz na wścibskich komentarzach Davida, które co nieco rozładowywały atmosferę. Chwilę później Holly zaczęła schodzić po schodach - rozmawiała z kimś przez telefon i ewidentnie była podekscytowana, a tym samym moja ciekawość rosła. 
Tak to zdecydowanie głupia cecha. 
- Scarlett, za dziesięć minut zawożę Holly do szkoły - jeśli chcesz, możesz jechać z nami. - mężczyzna spojrzał w moim kierunku a ja wzruszyłam ramionami i pokiwałam głową. 
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i dokończyłam płatki. Holly zajęła miejsce obok mnie i niebezpiecznie wyszczerzyła się w moją stronę. 
- Wszystko dobrze, Holly? - moja mama posłała blondynce zdezorientowane spojrzenie a ja zaśmiałam się głośno, ponieważ nie - z nią nie było dobrze od urodzenia. 
- Idę na randkę! - pisnęła i zaczęła wymachiwać rękoma dookoła. - Jestem taka szczęśliwa! 
- A to nowość. - burknęłam, a mama szturchnęła mnie w ramie i zabrała miskę. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Davida, który wyglądał komicznie. Biedny - myślał, że się przesłyszał. 
Dużo nie stracisz. 
Pomyślałam i ponownie zaczęłam się śmiać, kolejny raz napotykając zabójcze spojrzenie mojej matki.
- Chcę go poznać. - powiedział i odłożył gazetę popijając łyk kawy. 
- To jest dobry pomysł! - krzyknęłam i wstałam z krzesła bo w przeciwnym wypadku, ona mogła mnie zepchnąć. Otworzyła  usta i już chciała coś powiedzieć, ale ponownie je zamknęła. Wtedy przypomniały mi się słowa tego duka z naprzeciwka. 
Nie będzie kolorowo. 
- Tak chcemy go poznać. - powiedziałam ponownie i podeszłam do mamy, żeby pocałować ją w policzek. Pokręciła głową, a blondynka zaczęła bawić się palcami.To zdecydowanie był dobry widok. - Jedziemy? - zapytałam a David pokiwał głową a Holly dokończyła śniadanie i pożegnała się ze swoją macochą i wszyscy poszliśmy do samochodu. Jason wychodził z dom w tym samym momencie co my, więc uniosłam rękę i krzyknęłam 'cześć' na co uniósł swoją i radośnie odpowiedział. Przywitał się także z Davidem i Holly, która była tak naburmuszona, że nawet nie odpowiedziała. Kiedy siedziałam w samochodzie a z radia wydobywała się nowa piosenka MAGIC! - Rude, dostałam smsa. Śpiewałam po cichu pod nosem jednocześnie podsłuchując 'delikatną' rozmowę Holly z jej ojcem. Dowiedziałam się w sumie tylko, że chłopak ma na imię Zayn i gra w kapeli - nie kojarzyłam go. Jednak to mi zdecydowanie wystarczyło, żeby Ann dała mi znać o kogo chodzi. 
Nieznany: Powodzenia w szkole, królewno.
Zrobiłam wielkie oczy i zajęło mi dobre dziesięć minut, kiedy milion razy wzrokiem przewertowałam zdanie na moim telefonie. To groźba? On coś sugeruje? Czyj to niby był numer? 
Gdy tylko wyszliśmy z samochodu zatrzymałam Holly i szarpnęłam ją 'trochę' mocno. 
- Zwariowałaś? - pisnęła odskakując ode mnie. - Odsuń się, jeszcze nas zobaczą. 
- Masz taki numer? - pokazałam jej ciąg cyfr a Ona zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem. 
- Dlaczego niby mam Ci pomagać? 
- Ponieważ wiem kim jest Twój chłopak i zajmie mi dosłownie dziesięć sekund zrobienie mu zdjęcia i wysłania go do rodziców. - blondynka zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem i wyrwała mi telefon z ręki. Sprawdziła numer na swoim i nieco się zdziwiła. 
- To numer Horana. - burknęła. - Skąd go masz. 
- Dawałaś mu mój numer? 
- Co? Nie! - krzyknęła, a ja dokładnie wiedziałam, że kłamie. Znam ją już wystarczająco długo, by wiedzieć takie rzeczy. 
- Nie kłam. - zmierzwiłam dłonią włosy. - Czemu mu go dałaś. 
- Nie czepiaj się! - oddała mi telefon i poprawiła torebkę na ramieniu. - Oferował da bilety na koncert świetnej kapeli - nie mogłam przegapić. 
- Jesteś taka głupia. - blondynka uśmiechnęła się szeroko, wytknęła mi język i ruszyła przed siebie. 
Fenomenalnie. 

***

Zaczęłam coś bazgrać po kolejnej z rzędu kartce. Kobieta od matmy, tłumaczyła coś, co nie było skomplikowane - to było zwyczajnie głupie. Ann co kilka minut odwracała się w moim kierunku posyłając znaczące spojrzenie. Ja jednak nie mogłam skupić się na niczym innym, niż na smsie, którego dostałam rano. Dobiegała trzecia lekcja, więc miałam nadzieję, że zwyczajnie pomylił numery i chciał wysłać to do jakiegoś przyjaciela - nazywając go przy tym królewną. 
Głupota. 
- Ej,wszystko w porządku? - Ann szepnęła w moim kierunku i uniosła brwi w górę, zdezorientowana. Pokiwałam głową  i wymusiłam uśmiech. Nie będę sobie zawracała głowy takim gównem, ten dupek kiedyś odpuści.Nagle do sali wparowała niska, pulchna kobieta, ubrana w szeroką granatową sukienkę i ciemny żakiet. Zignorowałam ją i wróciłam do nic nie robienia. To było zdecydowanie ciekawsze. Jednak kiedy usłyszałam swoje nazwisko - uniosłam głowę zdezorientowana i spojrzałam na kobietę. 
- Scarlett Williams do dyrektora. - powiedziała znacząco, a mi wydawało się, że zwyczajnie się przesłyszałam. 
Gdzie? 
Ann zmierzyła mnie zdziwionym spojrzeniem, a ja odpowiedziałam jej tym samym, schowałam książki do torby i ociężale wstałam z  krzesła. 
- O co chodzi? -  zapytałam kobiety, kiedy zamknęła drzwi od sali. 
- Nie udawaj niewiniątka. Wszystko wiemy. - burknęła i ruszyła przede mną. 
- A co dokładnie pani wie? - zapytałam sarkastycznie, a kobieta zmierzyła mnie gardzącym spojrzeniem i ruszyła dalej. 
- Myślicie, że wszystko Wam wolno, co smarkacze? Będziecie płacić za swoje wybryki. 
- O czym pani mówi? - można powiedzieć, że nieco 'zbyt' głośno się uniosłam. Doszliśmy do gabinetu dyrektora, a Ona otworzyła drzwi i wpuściła mnie przodem. 
Moje serce stanęło w miejscu, kiedy na krześle obok wielkiego biurka, po drugiej stronie wściekłego dyrektora, dostrzegłam Horana. 
- Ty dupku. 

Od Autorki: Cześć i czołem! Haha :) a napajam się feriami, więc wbijam do Was z nowym rozdziałem :> Dziękuję za wszystkie komentarze oraz nominacje! To wiele dla mnie znaczy. 
Więc? Jak myślicie? Co Scarlett przeskrobała? ^^ I jak zareaguje Pan dyrektor? :D 
No nic! Do następnego! + Zostawcie swoją opinię w komentarzu! TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE ♥ 








poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 3. Jesteś taki irytujący.

14 komentarzy:
- Nie wiesz,że jeśli dzielisz się swoimi marzeniami z inną osobą, one nigdy się nie spełnią? - uśmiechnęłam się delikatnie i powędrowałam wzrokiem na osobę, która zajęła miejsce na huśtawce obok.
- Co tutaj robisz? - zapytałam a mężczyzna spuścił głowę i zachichotał cicho.
- Cóż, twoja mama uważa, że zaginęłaś. - spojrzał na mnie i ręką przejechał po swojej twarzy. Zamknął oczy i delikatnie odchylił głowę do tyłu, tak jak ja kilka chwil temu.
Wydawał się być zmęczony? - Oraz pokłóciła się z Jasmine, więc teraz na przemian płacze i krzyczy na wszystkich dookoła.
- Nie powinieneś być teraz z Nią? - uniosłam brwi i nogami zahamowałam lekkie kołysanie. David spojrzał na  mnie i widziałam, że wszystkimi możliwymi sposobami próbował się nie roześmiać. Przygryzł policzek od środka, ale nawet to niewiele dało, ponieważ kilka sekund później, cichy rechot wydobył się z jego ust.
- Powiedziała mi,że mam spieprzać. - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic i powrócił do swojej dawnej pozycji.Szurałam butami po ziemi, kreśląc bliżej nieokreślone kształty.Wydawało mi się, że nie przepadam za tym facetem. Cóż, kiedyś naprawdę tak było. Kiedy kilka tygodni temu, mama rozwiodła się z moim ojcem i zabrała mnie ze sobą tutaj - nienawidziłam go. Obwiniałam go o rozstanie moich rodziców, a tak naprawdę potrzebowałam odrobiny czasu, by wszystko sobie poukładać. Przypominając sobie awantury w domu, o byle jaką błahostkę - cieszyłam się, że to koniec. Mama poradziła sobie z rozstaniem, ponieważ to oznaczało także koniec jej cierpienia. Tata zwykle po kłótni z nią wychodził sam, lub zabierał mnie, a mama zostawała zawsze sama. Wiem i jestem przekonana, że wtedy bardzo płakała. Gdy tylko wracałam Ona mocno przytulała mnie i przepraszała, tłumacząc wszystko. Wtedy tego nie rozumiałam,być może nie chciałam tego rozumieć. Mówiła, że ludzie nie zawsze muszą się rozumieć oraz, że mogą dostrzec to dopiero po upływie kilku lat, kiedy wszystko się 'wypala'. Nie winiłam jej za to. To nigdy nie była wina mamy.
- Skąd wiedziałeś, że jestem akurat tutaj? - Dawid zmarszczył brwi i posłał mi zdezorientowane spojrzenie.
- Pierwszego dnia, kiedy przyjechałaś i szczerze mnie nienawidziłaś uciekłaś właśnie tutaj.
- Nadal to pamiętasz? - posłałam mu zdziwione spojrzenie, ponieważ myślałam, że wtedy uznał mnie za rozpieszczoną nastolatkę, która może robić wszystko co chce, bez żadnych zahamowań.
Tak, tamtego wieczoru mama też płakała.
- Żartujesz sobie? Szukaliśmy Cię po całym mieście! - zaczął wymachiwać rękoma na wszystkie strony, ale po kilku sekundach delikatnie spuścił głowę w dół. - Przyrzekłem sobie wtedy,że jeżeli coś Ci się stanie nie daruję sobie tego.
Myślę, że niewiele mogłam poradzić na to, że moje oczy zaczęły szczypać, a łzy wypływały spod moich powiek, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Przygryzłam wargę, powstrzymując się od dalszych wzruszeń i spojrzałam na Davida.
- Uważasz,że mógłbyś mnie teraz przytulić?
- Ja... znaczy, jeśli...tak. - zająkał się i posłał mi pokrzepiający uśmiech. Otworzył swoje ramiona więc podeszłam do Niego i mocno się wtuliłam. Z nieznanych mi powodów potrzebowałam wsparcia, które narzeczony mojej mamy mi okazał.I ten gest znaczył dla mnie więcej niż mógł sobie wyobrazić.
- Dziękuję. - powiedział a ja spojrzałam w górę, by móc spotkać jego załzawione oczy.
- Za co? - zapytałam kompletnie zdezorientowana bo to ja powinnam być tą osobą, która dziękuje za wsparcie.
- Za to, że mimo wszystko dałaś mi drugą szansę. - przytulił mnie mocniej i posłał uśmiech. - Chodźmy do domu. - zachichotał i wypuścił moją osobę ze swoich ramion. - Jeżeli Twoja mama, nie postanowiła go spalić. - odpowiedziałam mu tym samym i razem, w bardzo komfortowej ciszy zaczęliśmy kierować się w stronę auta.
Nienawidzę się rozczulać. 

***

Zamknęłam szafę i rzuciłam piżamę na łóżko. Spojrzałam w lustro i upięłam włosy w wysokiego koka. Razem z dumą i pewnością siebie, którą nie zdziałałam kompletnie nic - usiadłam na krześle. Zdecydowanie ten wieczór mógł wyglądać o wiele lepiej, gdybym tylko zachowała swoją godność, odpuściła temu dupkowi i została w domu. Jeżeli tylko zachowałabym się odrobinę doroślej - i tutaj zapala się czerwone światełko - nie umiem zachowywać się doroślej, zostałabym w domu, a kiedy jemu by się znudziło - oddałby mi ją i wszystko byłoby wręcz cudownie. Z pokoju mojej 'siostry' dobiegały ciche śmiechy, więc mogłam stwierdzić, że była u niej jakaś koleżanka - o ile jakąś miała. 
Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go odczytując wiadomość od blondynki.
Ann. - Jak koncert uparciuchu? Twoja samoocena wzrosła? 
Sky. - Wręcz przeciwnie - spadła do zera. Mam Ci za złość, że nie wybiłaś mi tego z głowy. 
Ann. - Uwierz mi, nie jest przyjemnie rozmawiać z Twoimi czarnymi oczami.
Sky. - Nie przesadzajmy :/ 
Ann. - Następnym razem, zrobię Ci zdjęcie! :D 

Spojrzałam w kierunku okna, które wydało z siebie dziwny dźwięk. Przez chwilę rozważałam opcję,że jakiś ptak przywalił w nie z impetem, ale kilka sekund później usłyszałam je ponownie więc wstałam z krzesła i podeszłam bliżej. Można powiedzieć, że skradałam się do okna tak długo,aż odważyłam się lekko przez nie wyjrzeć. Moje serce prawie stanęło, kiedy zobaczyłam Nialla, rzucającego kamieniami w moją stronę. 
- Odbiło Ci? - krzyknęłam wychylając się bardziej. 
- Wyjdź do mnie tylnymi drzwiami. - powiedział i gestem ręki wskazał na moją deskorolkę, która leżała obok jego nogi. 
- Jesteś taki irytujący. - syknęłam i już miałam zamykać okno, kiedy ponownie się wychyliłam. -Skąd wiesz,że mamy tylne drzwi? - zapytałam zdezorientowana, ale zamiast odpowiedzi usłyszałam stłumiony śmiech i to,że mam się pospieszyć. 
Prawie niedosłyszalnie wyszłam z pokoju i cóż, z jakiego powodu stanęłam przy drzwiach Holly, odrobinkę podsłuchując. Usłyszałam jej wysoki pisk a kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk grubego męskiego głosu - ciarki przeszły przez całe moje ciało. Pokręciłam głową i ruszyłam na tył domu, by spotkać się z tym kretynem. Niall opierał się o tylną ścianę naszego domu, co chwilę wypuszczając z ust dym papierosowy. Wzdrygnęłam się na ten okropny smród i posłałam mu pogardliwe spojrzenie. 
Teraz moja deskorolka znajdowała się pod jego ręką, otoczona mocnym uściskiem. 
- Co tu robisz? - zapytałam przejeżdżając dłonią w gorę i w dół ręki, by odrobinę ją ogrzać. 
- Ty dotrzymałaś umowy, więc sądzę,że nie jestem aż tak wielkim dupkiem, by ją teraz łamać. - powiedział i wyciągnął rękę z przedmiotem w moim kierunku. Niepewnie ją zabrałam i przycisnęłam do klatki piersiowej. Chłopak zaśmiał się cicho i wyjął papierosa z ust, po czym rzucił go na ziemię i przygniótł czubkiem buta. Blondyn zrobił krok w moim kierunku, więc ja automatycznie się odsunęłam, po raz kolejny spotykając się z jego przeraźliwym, może trochę uroczym, jednak nadal okropnym śmiechem. 
- Nadal jesteś dupkiem. - powiedziałam a chłopak przejechał dłonią po swoich włosach i złapał swoją wargę pomiędzy palce mierząc mnie wzrokiem. 
- Nadal mnie nie znasz. - rzucił i wzruszył ramionami. 
- Ty również. - zauważyłam i posłałam mu wymuszony uśmiech. 
Naprawdę nie spodziewałam się jego wizyty, wiec nie przygotowałam żadnych ciętych ripost. 
Mój błąd. 
- Och, wiem o Tobie więcej niż Ci się wydaje. - zachichotał a ja się wzdrygnęłam. 
- Chyba musisz już iść. - powiedziałam i odwróciłam się w przeciwnym kierunku. Jednak moja ciekawość, to nie zbyt przyjemna cecha i trzeba z nią jakoś żyć. - Skąd wiedziałeś o tylnych drzwiach? 
- Mój przyjaciel prawdopodobnie teraz pieprzy tam Twoją siostrę. - wskazał palcem na okno w pokoju mojej siostry, gdzie teraz było ciemno. - Musiał tam jakoś wejść. 
- A normalne drzwi? - zapytałam unosząc jedną brew, ponieważ myślę, że go zagięłam. 
- Och, królowo - jestem przekonany, że jeżeli Twoi rodzice zobaczyli by go, nie byłoby kolorowo. 
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam, a On wzruszył ramionami, odwrócił się i zaczął kierować się w stronę płotu, który kila sekund później przeskoczył. Sposób w jaki jego mięśnie ugięły się... nieważne. 
- Do zobaczenia jutro, królewno. - powiedział i cmoknął w moim kierunku, po czym odwrócił się i zginał w ciemnościach nocy. 


Od Autorki: Siemka Misie! ♥ Dziękuję za 17 komentarzy i 3ooo wyświetleń! KOCHAM WAS TAK SOOOOO MUCH :*:*:* Chcę powiedzieć, że mam ferie i że jeśli chcecie, by rozdział pojawił się naprawdę szybko - jestem do dyspozycji :) Już biorę się za pisanie kolejnego, więc od Was zależy kiedy On się pojawi.♥ 







piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 2. Nie widzę Cię.

18 komentarzy:
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, zamknęłam drzwi i uderzyłam się ręką w czoło. Czy muszę mówić jak głupie podejmuje decyzje, gdy jestem bardzo wkurzona? Ściągnęłam buty i mocno rzuciłam torbą na szafkę,a ta kilka sekund później spotkała się z ziemią. Przeklęłam w myślach, na hałas jaki zrobiłam, a moja mama w sekundzie pojawiła się w korytarzu.
- Coś się stało? - zmierzyła mnie zdezorientowanym spojrzeniem i uniosła prawą brew do góry. 
Jestem największą idiotką świata. Myślę, że nie mam tego po tobie, ponieważ tylko ja potrafię zrobić z siebie tak wielką debilkę. 
- Jest świetnie. - wyszczerzyłam się, a mama pokręciła głową. Wywróciłam oczami i zabrałam plecak z podłogi. Minęłam ją, ale chwile później usłyszałam chrząknięcie i zmuszona byłam zostać tam, gdzie stałam.
- Kręcisz. - parsknęła i zmrużyła oczy, jakby to miało jej pomóc w wyciągnięciu ode mnie odpowiedzi. 
- Wychodzę wieczorem. - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. 
- Gdzie? 
Gdzie tak naprawę wychodzę? 
- Nie mam bladego pojęcia. - uśmiechnęłam się, a ona ponownie pokręciła głową i odwzajemniła gest. 
- Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała - śmiało. - zachęciła, a ja tylko przytaknęłam i skierowałam się w stronę schodów. - Obiad jest w lodówce, wystarczy, że go odgrzejesz. - skinęłam głową, a kiedy się odwróciłam by jej podziękować, zobaczyłam tylko jak drzwi ponownie się zamykają. 

***

Rzuciłam się na łóżko i przycisnęłam poduszkę do buzi, wyżywając się na niej. Jęknęłam, kiedy kilka sekund później, ktoś zaczął walić w moje drzwi. Wywróciłam oczami, kiedy usłyszałam stłumiony śmiech Holly i nieustające pukanie. Ociężale wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, ale chwilę później cofnęłam się z powrotem i ponownie się na nie położyłam. 
Niech, nie myśli, że będę jej drzwi otwierać. 
- Cześć, abonament jest tymczasowo niedostępny, zostaw wiadomość po sygnale, piiiiiii. - dokończyłam i uśmiechnęłam się do siebie, odwracając wzrok w kierunku drzwi. 
- Nie pipuj mi tu, tylko otwieraj! - krzyknęła, ponownie uderzając pięścią o drewnianą ściankę. 
- Na środku drzwi, jest coś takiego brązowego - naciśnij to, a sama sobie poradzisz. - pokręciłam głową na jej głupotę i położyłam się na miękką poduszkę. Około minutę później Holly, siedziała na krześle przy moim biurku, mierząc mnie jakimś dziwnym spojrzeniem. 
- Czego chcesz? - zapytałam, zmieniając pozycję na siedzącą. Położyłam poduszkę na kolana i przeniosłam na nią swojego laptopa, którego włączyłam. Popatrzyłam chwilę na czarny ekran, a potem leniwie spojrzałam w kierunku blondynki. 
- Wiesz,że nie powinnaś tego robić? - parsknęła i wstała ze swojego miejsca. Krążyła po moim pokoju w tę i z powrotem.
  Co z nią było nie tak?
- Czego 'robić'?  - zrobiłam cudzysłów w powietrzu i przeniosłam wzrok na komputer, wyszukując w google, facebooka. Zalogowałam się na niego i znowu spojrzałam na Holly, która odchodziła od zmysłów.Tak, mniej więcej w tym momencie pożałowałam, że w ogóle ją tu wpuściłam. - Czemu tu przylazłaś? - parsknęłam po chwili ciszy i odstawiłam laptopa na bok. Spojrzałam na nią i zmarszczyłam brwi.
- Chyba cała szkoła dziś o Tobie mówiła.
- Ja się tym nie przejmuję, a dlaczego ty miałabyś to robić? - poprawiłam włosy i przygryzłam wargę.
- Tu nie chodzi o Ciebie. - zrobiła przerwę i stanęła na środku pokoju. Zmierzyła mnie wzrokiem i pokręciła przecząco głową. -  Tutaj chodzi o moją reputację. - wywróciłam oczami, a ona pisnęła ze złości i wyszła z pokoju.
- Drzwi idiotko! - krzyknęłam, ale w odpowiedzi dostałam ciche przekleństwo, więc z uśmiechem wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, by je zamknąć. Chociaż na chwilę poprawił mi się humor.

***

Wcisnęłam dłonie głębiej w kieszeń bluzy i ruszyłam wzdłuż chodnika. Latarnie oraz mdłe światła z wnętrza domów oświetlały ulicę.Poprawiłam włosy i wyciągnęłam telefon,by sprawdzić godzinę. Byłam spóźniona jakieś dwadzieścia minut, ale nie obchodziło mnie to w ogóle.Kiedy dotarłam do klubu ściągnęłam kaptur z głowy i zmierzyłam wzrokiem czerwony napis nad wejściem. 
- Soul - odczytałam cicho i postanowiłam wejść do środka. Od samego wejścia uderzył we mnie ohydny odór alkoholu zmieszanego z potem. 
Coś obrzydliwego. 
Zmierzyłam grupkę ludzi stojących w kącie sali, którzy palili papierosy, a następnie przeniosłam swój wzrok na pustą scenę. 
Nie spóźniłam się. 
Kilkudziesięciu ludzi stało pod nią wiwatując i włączając swoje telefony, żeby kiedy tylko band się pojawi - zacząć ich kamerować. Przewróciłam oczami na samą myśl o tym co za chwile będzie się tutaj działo i wzrokiem odnalazłam bar z lewej strony. Zmarszczyłam brwi na widok znajomej kobiety przy barze, ale nie miałam bladego pojęcia skąd mogę ją znać. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do baru, siadając na jednym z tych wysokich krzeseł. Kobieta posłała mi wymuszony uśmiech i ze szklanką w ręku, którą własnie czyściła podeszła do mnie. 
- Co podać? - zapytała, unosząc prawą brew i lustrując mnie spojrzeniem. 
- Coś bezalkoholowego. - odpowiedziałam szybko, a ona skinęła i odeszła, by przyjąć moje zamówienie. Na siłę próbowałam sobie przypomnieć skąd mogę ją znać, ale żadne pomysły, nie przychodziły mi do głowy. Byłam nawet w pewnym momencie przekonana, że to woźna ze szkoły, która dorabia sobie po godzinach, ale kilka sekund później uświadomiłam sobie,że kobieta pracująca w szkole ma co najmniej pięćdziesiąt lat więcej. 
Wzdrygnęłam się na widok pomarszczonej kobiety przed moimi oczami i skierowałam całą swoją uwagę na scenę. 
- Jesteś tutaj pierwszy raz, prawda? - zapytała, a ja odwróciłam się by móc złapać z nią kontakt wzrokowy. 
- Tak. - rzuciłam szybko. -  I to na dodatek nie z własnej woli. - naciągnęłam bardziej rękawy bluzy na ręce i złapałam za szklankę soku pomarańczowego. - O której oni zaczynają? - zapytałam po chwili ciszy wskazując na scenę, pod którą ludzie nadal się gromadzili. 
- Dwadzieścia minut temu. - zaśmiała się się cicho. - Prawdziwe gwiazdeczki. - zarechotała, a ja nie mogłam poradzić kompletnie nic, że już ją polubiłam. - Ten bar jest prawdopodobnie barem jego ojca, który niema o tym żadnego pojęcia.Może robić tutaj cokolwiek. - dokończyła a ja spojrzałam w jej stronę. 
- Co takiego? 
- Słyszałam, że sprzedał go komuś, a jego syn odkupił go za podwójną cenę, jeśli będzie siedział cicho. 
- Niall? - pisnęłam, a ona skinęła głową. 
- Ale nie będzie mi to przeszkadzało tak długo jak będę mogła tutaj pracować. - uśmiechnęła się i podeszła do barku by umyć kolejne szklanki. - Jest naprawdę hojny. - posłała mi szeroki uśmiech i w tym samym momencie w mojej kieszeni zawibrował telefon. 
Nieznany: Nie widzę Cię. 
Wraz z przeczytaniem tego zdania, moje serce zadudniało, a ciarki poszły w dół mojego kręgosłupa. Odwróciłam się w stronę sceny, ale nadal nikogo tam nie było. 
Sky: Może dlatego, że mnie niema? 
Odpisałam szybko i czekałam na następnego smsa, którego się nie doczekałam. W zamian za to na scenie pojawił się niewysoki brunet z naszej szkoły z szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Witam wszystkich! - krzyknął a cała sala wspólnie mu odpowiedziała. - Przepraszamy za drobne usterki, ale mieliśmy problem. - powiedział a ja przewróciłam oczami i spojrzałam w kierunku kobiety za ladą. 
- 'Drobne'. - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, a Ona posłała mi szeroki uśmiech. Cóż, naprawdę nie była zła. 
- Ale teraz zaczynamy! Panie i... Panie. - zaśmiał się mierząc tłum przy scenie, który głównie składał się z samych półnagich dziewczyn i radośnie krzyknął. - One Direction! - wszędzie zrobiło się ciemno, a po całej sali rozległ się pisk. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. To zdecydowanie nie było miejsce, w którym chciałam w tym momencie być. 
Usłyszałam głośne brzmienie gitary i na scenie pojawiło się pięciu chłopaków. 
Cała scena w mgnieniu oka została oświetlona, a ja stłumionym spojrzeniem odszukałam Nialla, który rozglądał się po całej sali.Jako jedyny z grupy miał gitarę.Ubraną miał białą koszulkę, czarne rurki z dziurami na kolanach i czarno-białe air maxy. Brunet, którego widziałam dzisiaj przy stoliku grał na perkusji, a Liam - którego znałam głównie z tego powodu, że był kiedyś miły dla Ann i ona mi o tym powiedziała - grał na klawiszach. Odwróciłam się w stronę baru, kiedy prawie zdołał mnie dostrzec. 
Uniosłam szklankę do ust i prawie się w niej utopiłam, kiedy usłyszałam jego głos podczas swojej zwrotki. 
- 'Her boyfriend's a dick,He brings a gun to school.' - Jednym zwinnym ruchem odwróciłam się w stronę sceny i wtedy doszło do mnie, że patrzy centralnie na mnie. Uśmiech na jego twarzy, był tak szeroki, że jego śnieżnobiałe zęby można było dostrzec z odległości kilku metrów.Sądzę, że krew przestała płynąć w moich żyłach przez ułamek sekundy, a jakieś wredne siły wyższe zabrały całe powietrze z moich płuc.Byłam przekonana, że odebrał to jako swoje osobiste zwycięstwo.  Momentalnie odwróciłam wzrok i wstałam ze swojego miejsca. Ostawiłam szklankę i wzrokiem odszukałam zdezorientowaną kobietę. Gdy tylko zobaczyła, ze mam zamiar odejść podeszła do mnie i poprawiła swoje włosy.
- Nie podoba Ci się? - zapytała, a ja pokiwałam przecząco głową i ruszyłam w kierunku wyjścia. - Hej! - krzyknęła, a ja na moment się odwróciłam. - Mam na imię Charlott!  - uśmiechnęła się, a ja odkrzyknęłam swoje imię i gestem dłoni się z nią pożegnałam. Gdy tylko wyszłam poza próg baru otuliło mnie chłodne powietrze, a nogi same poprowadziły mnie w stronę ledwie oświetlonego parku. 
Nie miałam ochoty wracać do domu. 

*** 
Usiadłam na jednej z huśtawek, głęboko wdychając świeże powietrze. Łańcuch, zaskrzypiał a przez moje ciało przeszły ciarki na dźwięk obrzydliwego odgłosu. Założyłam kaptur na głowę i delikatnie odchyliłam ją do tyłu, zamykając delikatnie oczy. Przejechałam językiem spierzchnięte usta i spojrzałam na niebo pełne gwiazd. Odszukałam największą i ponownie zamknęłam oczy. Siedziałam tak przez dobre trzydzieści minut. Nic tylko ja i cisza. Pogoda była wręcz idealna, zważając na klimat jaki tu panował. Wyjęłam telefon z kieszeni i odpisałam na smsa mamy, żeby się nie martwiła.Kochałam ją i nie chciałam jej robić zbytnio problemów, chociaż nie pochwalałam jej decyzji w sprawie rozwodu. Jakby nie było moi rodzice zawsze byli dla mnie przykładem kochającego się małżeństwa. 
Pozory mylą.
 Kiedy usłyszałam dźwięk potwierdzający, że moja wiadomość dotarła do odbiorcy, odepchnęłam się lekko i ponownie uniosłam głowę patrząc w gwiazdy. Nagle jedna z nich przemierzyła sklepienie nieba, spadając w kierunku ziemi. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, zastanawiając się nad odpowiednim życzeniem. Byłam na tyle dorosłą osobą, aby nadal wierzyć w to, że się spełni. 
- Chciałabym, żeby... 
- Nie powinnaś mówić tego na głos. - usłyszałam za sobą znajomy głos i delikatnie się uśmiechnęłam. - W przeciwnym wypadku - nigdy się nie spełni. 

Od Autorki:Hejka Misie! :D Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale obiecuję,że się poprawię zważając na to, że za tydzień zaczynam ferie! HIPHIP HURAA ♥ Jak myślicie, kim jest ten ktosiek? ^^
Tak więc, lubię mamę Sky - NIE ŻEBY TO BYŁO TAK, ŻE SAMA JĄ WYMYŚLIŁAM xD + chciałabym powiedzieć, że ja nie nienawidzę Perrie- wręcz przeciwnie - uwielbiam ją - ale w tym ff, wydawała pasować idealnie na 'wredną' Holly :) 
Cóż do następnego! x






Obserwatorzy