wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 17. Jesteś najlepszym błędem w moim życiu.

20 komentarzy:
Poczułam silne szarpnięcie, a sekundę później stałam na przeciw blondyna. Chłopak kurczowo ściskał mój nadgarstek, sprawiając mi tym samym ból. Miałam ochotę uderzyć go w policzek. Wzięłam głęboki oddech i wyrwałam swoją rękę z jego.
- Scarlett, co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknął utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Roześmiałam się, cholera - naprawdę to zrobiłam. On kilkanaście sekund temu przytulał tą szmatę i pozwalał, by go całowała, a teraz pyta mnie o co mi chodzi? Ja zemdleję. Wszystkie emocje uderzyły z podwojoną siłą. Przecież ja ją, kurwa zabije.
- Co ja wyprawiam?! - pisnęłam i schyliłam się, by zabrać deskorolkę. Jeszcze kilka sekund wpatrywania się w jego przeklęte oczy i znowu ulegnę. - To ty się z nią obściskujesz! - wyrzuciłam ręce w powietrze, nie panując nad swoimi uczuciami.
- Jest moją przyjaciółką, co w tym dziwnego? - rzucił i zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem. Czekał jak to odbiorę, przecież się nie poryczę.
- Przykro mi, że Twoi przyjaciele robią wszystko, by zniszczyć to co między nami jest.
- O co Ci chodzi? - ryknął. Nadal jej bronił. To bolało, jednocześnie zapaliła się lampka ostrzegawcza. Coś tu nie grało.
- Widziała, że tu stoję! - krzyknęłam. - Oto co się stało!
- Nie zrobiła tego celowo. - no chyba nie. Nie powiedział tego - przesłyszałam się. Tej głupiej wariatki już nie było. Poszła. Załatwiła swoje i uciekła. Ugh... Dlaczego do cholery, czuje się tak źle?
- Wiesz co Niall? - powiedziałam zaciskając wargi w wąską linię. - Nie możemy zaczynać razem swojej przyszłości jeśli nie skończysz z przeszłością. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie próbował nas rozdzielić.
- Każesz mi wybierać? - oburzył się. Spojrzał na mnie jak na wariatkę i nerwowym ruchem zmierzwił włosy. Złapał się za kark i zaczął go drapać. - Nie możesz tego zrobić. - stwierdził i zmierzył mnie niszczącym wzrokiem.
- Nie dajesz mi wyboru. - powiedziałam szczerze. Dramatyzuję. Co z tego? Teraz to mój chłopak i jestem przekonana, że większość dziewczyn też nie chciałoby, by ich był całowany i obściskiwany przez inną - nawet jeśli to przyjaciółka.
- Jestem Twoim chłopakiem do cholery! - powiedział to. Przyznał to. Pierwszy raz usłyszałam to z jego ust. Nie uginaj się.
- To jest to, dlaczego nie powinneś spotykać się z tą żmiją!
- Nie Scarlett, to jest to - dlaczego powinnaś mi ufać. - powiedział i złapał za moją dłoń. Zaczął ją delikatnie gładzić. - Możesz mi zaufać. - powiedział tak cicho, że ledwo to usłyszałam. Zabrałam swoją dłoń i zrobiłam krok w tył.
- Obawiam się, że nie mogę tego zrobić. - parsknęłam. - Nie w obecnej sytuacji. - dokończyłam i schyliłam się, by położyć deskorolkę. Szybko ruszyłam w stronę domu, zostawiając go tam w totalnym osłupieniu. Nie mogłam poradzić kompletnie nic, że łzy zaczęły wypływać spod moich powiek. Nawet nie trudził się, by mnie zatrzymać. Może to i lepiej? Odepchnęłam się mocniej i dostawiłam kolejną nogę. Uniosłam rękę, by przetrzeć policzki.
To jest wszystko to, co potrafisz robić Scarlett.
Umiesz tylko niszczyć. 


***
Gdy tylko wpadłam do pokoju rzuciłam się na łóżko i poduszką przykryłam głowę. Rozryczałam się jak małe dziecko. Wszystko popsułam. Doszczętnie. Na jego miejscu olałabym całą sprawę i dała sobie spokój z rozemocjonowaną lalą, która nie radzi sobie ze wspomnieniami. Taka jestem. Nie mogę ufać ludziom, nie tak łatwo. Już kilka razy się na tym przejechałam, nie tylko ja. Kiedy minęło kilkanaście minut mojego płaczu, poduszka była cała mokra, a cały mój makijaż wytarty w pościel usłyszałam sygnał wiadomości. Z nutką nadziei uniosłam telefon. 
Niall
Niall
Niall
Ann. - Sky, potrzebuję Twojej pomocy. To ważne!  
Ja też Cię potrzebuję. 
Sky. - Wpadniesz? Muszę Ci tyle powiedzieć. 
Ann. - Spotkajmy się w parku. Tym samym za 10 minut. 
Odpisałam, że wszystko mi pasuje. Przecież nie napiszę jej, że jestem w stanie rozpaczy i paranoi oraz, że odstraszyłam jedynego chłopaka, który coś dla mnie znaczył. W przeciwnym wypadku byłabym wariatką. Poprawiłam makijaż i włosy. Wzięłam głęboki oddech i zabrałam ze sobą kurtkę. Zeszłam po schodach i ruszyłam w kierunku parku. Przelotnie spojrzałam na dom blondyna, jego samochodu nie było. Dziwisz mu się? - moja podświadomość kopnęła mnie w tyłek. - Dałaś mu do tego mnóstwo powodów. 
Taka prawda. Nic, kompletnie nic mi nie wychodzi, a jeśli już coś idzie po mojej myśli to wszystko psuje. Kiedy dotarłam w wyznaczone miejsce, Ann siedziała na ławce otulona szalem i wpatrzona w białą kopertę. Gdy do niej podeszłam wstała i mocno mnie przytuliła. Cała się trzęsła. 
- Ann, wszystko w porządku? - blondynka pokiwała głową i podała mi kartkę. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jakąś małą plamkę. 
- Czy ty...
- Jestem w ciąży. - powiedziała bez ogródek i opadła na ławkę.
O cholera. 
- To cudownie... - nie miałam pojęcia, co jej powiedzieć. - Nie będę owijać w bawełnę. - stwierdziłam i zgromiłam ją spojrzeniem. - Wiesz kim jest ojciec? - skinęła. 
Chwalcie niebiosa! 
Odetchnęłam. 
- To Douglas. 
- Nie znam żadnego Doug... - wstrzymałam oddech, ponieważ nie ma absolutnie mowy, żeby moja przyjaciółka była w ciąży z moim przyjacielem. - O kurwa. - przeklęłam, a Ona odwróciła głowę.
- Jesteśmy razem od ośmiu miesięcy, próbowałam Ci to powiedzieć kilkakrotnie. 
Nie Sky, nie panikuj. Co z tego, że przyjaciele okłamywali Cię przez pieprzone, osiem miesięcy?! 
- W takim razie przepraszam, że jestem zdziwiona. - parsknęłam i opadłam obok niej. 
Co się właśnie dzieje? 

***
Nigdy nawet nie zastanawiałem się co zrobię kiedy się zakocham. Jak postąpię? Czy będę w stanie oddać dla niej wszystko. Cholera, to przyszło tak szybko. Spuściłem głowę i wziąłem głęboki oddech. Teraz już wiem. Jestem przekonany, że mogę poświęcić dla niej naprawdę wiele. Jo, ona jest w naszej paczce od samego początku, nie widziałem problemu - do teraz. Jednak jeśli Sky ma czuć się przez to źle, poświęcę to. Zmierzwiłem dłonią włosy i delikatnie oparłem się o płot. Przekręcałem w palcach białą karteczkę. Co ta dziewczyna ze mną robi? Uśmiechnąłem się na wspomnienie wczorajszego sms'a. 
Kocha mnie. 
Kocham ją. 
Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Te wszystkie emocje tłoczące się w twoim brzuchu. Ten ruj czegoś, niemiłosiernie wirujący, gdy tylko ją ujrzę. To choroba? Chciałem zapomnieć, dać sobie spokój - nie mogę. 
Ostatnie światła w jej domu zgasły, a ja odczekałem jeszcze kilka minut. Postawiłem drabinę i ruszyłem ku górze, by dostać się do jej pokoju. Okno było uchylone. Nie wierzę w przeznaczenie, ale coś jest na rzeczy, Przeniosłem jedną nogę nad parapetem i wszedłem do środka. Poprawiłem kurtkę i uśmiechnąłem się głupkowato. 
Wszystko idzie zgodnie z planem. 
- Scarlett? - usłyszałem głos jej matki i prawie się przewróciłem. 
Tylko nie to...
Szybko wbiegłem do łazienki i zamknąłem drzwi. Zapaliłem światło i puściłem wodę. 
- Słońce, wszystko w porządku? - podeszła do drzwi, a ja złapałem się za głowę. Już widziałem jak klamka się porusza...
- Kochanie, chodź spać! - usłyszałem głos ojczyma Scarlett. Wstrzymałem oddech. 
- Jutro porozmawiamy. - powiedziała pewnie i wyszła z pokoju. 
Nie wierzę...

***

Gdy weszłam do pokoju było ciemno. Wszyscy spali. Przez cztery godziny rozmawiałam z Ann o tym co zaszło. Nie żałowała ciąży, nie żałowała również, tego że to dziecko Douglasa. Nadal nic do mnie nie dochodziło. Zapaliłam światło i położyłam kurtkę na oparcie krzesła, na biurku leżała biała karteczka, obok niej znajdywała się czerwona róża. 
Zmarszczyłam brwi i wzięłam ją w ręce. 

Za wszystko przez co przeze mnie wycierpiałaś... 
Przepraszam. 
Z uwielbieniem -
                             Niall. 
                                                                                 
                                                 PS: Spójrz w górę. Rewanż, królewno. 

Szybko uniosłam głowę i prawie zeszłam na zawał. To było... Wszystko co... Chciałam... 
Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko wybrałam jego numer. Po kilku sekundach odebrał. 
- Prze...
- Za dwie minuty na dole. - powiedziałam nie odrywając wzroku od wielkiego napisu. Schowałam telefon i przeczesałam włosy. Położyłam się na łóżku i ponownie odpisałam napis

Prawda jest taka,że uwielbiasz popełniać błędy, królewno. Pokochałaś mnie, a ja chcę sprawić być tego nie żałowała.
 Nigdy. 


Zbiegłam po schodach i wyszłam tyłem.Stał tam - opierając się o płot i dopalając swojego papierosa. Uśmiechnęłam się i szybko podbiegłam, by go przytulić. Chłopak wyrzucił szluga i szeroko otworzył ramiona. Uniósł mnie ku górze, a ja  złączyłam nasze usta. 
- Jestem jednym wielkim błędem, królewno. - powiedział i postawił mnie na ziemi. 
- Uwielbiam popełniać błędy. - zacytowałam jego słowa i przygryzłam wargę. - Jednak prawda jest taka,że jesteś najlepszym błędem w moim życiu. 


Od Autorki: Trochę niech poromansują, bo szykuje się afera!:)  i to dosyć poważna :O Dziękuję za komentarze! Z całego serca! :) Jestem taka chora i smarkam, ale mówię 'muszę to zrobić' więc przepraszam za badziewność tego rozdziału. Moja głowa ledwo kontaktuje
Kocham najmocniej! 
20 komm - NEXT
do następnego :) x 







sobota, 16 maja 2015

Rozdział 16. Zabierz ze sobą deskorolkę.

15 komentarzy:
Zanim spostrzegłam się, że szlocham w koszulkę blondyna minęło kilkanaście minut. Chłopak cały czas mnie pocieszał i tulił. Obiecał, że we wszystkim mi pomoże. Czy ja potrzebuję pomocy? Jestem na siebie tak bardzo zła za to, że znowu moja mama przeze mnie cierpi. Jednak nie jest mi żal Holly, w ogóle - żal mi Zayna, ponieważ On nie ma pojęcia w co się pakuje.
- Już dobrze królewno? - zapytał unosząc mój podbródek. Tak bardzo nie chciałam, żeby oglądał mnie w takim stanie. Pokiwałam delikatnie głową, a chłopak przycisnął usta do mojego policzka i zaczął scałowywać moje łzy. Przyjemny dreszcz przeszył moje ciało i błagałam, by ta chwila trwała wiecznie.
- Ucieknijmy stąd. - powiedziałam tak cicho, jakby to był największy sekret świata.Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Nie chcesz tego robić. - jego wzrok błądził od moich ust do oczu. - Nie ze mną. - powiedział, a ja nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Był taki nieobecny, zupełnie jakby nie mówił o obecnej sytuacji.
- Dlaczego Holly Cię nienawidzi? - zapytałam, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Jego oczy były tak głębokie, że zaczęłam w nich tonąć.
Nie zasługuję na niego. 
On Cię zrani. 
Zależy mu na mnie. 
- Królewno. - powiedział i przybliżył usta do mojego ucha. - Wie coś, czego Ty nie wiesz. - wyszeptał tak cicho, że przeszły mnie ciarki. Myślałam, że gram w jakiejś popieprzonej komedii romantycznej, za chwile wyskoczy reżyser i krzyknie: ' Sky! Przestań się w końcu stresować.' Jednak nie, to się działo. Działo się naprawdę. Spuściłam wzrok, unikając odpowiedzi. Nie chciałam, żeby Holly znała jego sekrety, a ja nie. - Dowiesz się wszystkiego, królewno. - tłumaczył, uważnie mi się przyglądając. - W swoim czasie. - dokończył i delikatnie mnie pocałował.
- Chodźmy na spacer. - powiedziałam przytulając go. - Wyjdziemy przez okno. - blondyn posłał mi jeden z najsłodszych uśmiechów świata.
- Wiem, że nie chcesz tego robić. Kiedy Twoja mama tu przyjdzie - załamie się.
- Nie obchodzi mnie to co czuje, zraniła mnie.
- Królewno, wiem, że zależy Ci na jej uczuciach. Nigdy nie chcesz jej ranić, nie celowo. - skąd o tym wiedział? Znał mnie? Dlaczego tak dobrze? To wszystko nie miało sensu.
- Dziś jest koncert. - zaśmiałam się i odwróciłam, by podejść i usiąść na łóżku. Pociągnęłam za sobą Nialla. Chłopak w pewnym momencie zatrzymał się, usiadł i pociągnął mnie na swoje kolana. Cicho się zaśmiałam i złączyłam delikatnie nasze usta. W tej chwili nie potrzebowałam nic więcej.
- Myślę,że to jest ten moment. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. Był taki tajemniczy. 
- Co to znaczy? - zapytałam, a chłopak w jednej chwili złapał moją twarz i namiętnie wpił się w moje usta.
- Idealny moment na to, by powiedzieć Ci, że Cię kocham.

***

Rano obudziłam się z szerokim uśmiechem. Wyznał mi miłość, cholera naprawdę to zrobił. Czułam się jak  kretynka, ponieważ nic nie odpowiedziałam. Co jeśli poczuł się odrzucony? Przycisnęłam poduszkę do twarzy i głośno krzyknęłam. Wstałam i wybrałam ubrania na dziś.Po całym pokoju rozległ się głos sms'a.
Dupek: Dzień dobry, królewno. 
Uśmiechnęłam się na nazwę kontaktu, której chyba nigdy nie zmienię.Westchnęłam głęboko. Wszystko jest w porządku. Przygryzłam wargę i zaczęłam zastanawiać się co odpisać. 
Dupek: Uwielbiam tą minę :) x 
Co? 
Spojrzałam na ścianę. Nie ma nawet mowy,żeby widział mnie przez okno.
Sky: Dzień dobry, kocham Cię. 
Odpisałam i szeroko się uśmiechnęłam. Miałam tylko nadzieję,że nie żałował tego co powiedział wczoraj. Co jeśli tak? Może chce być tylko przyjacielem? 
Odłożyłam telefon i poszłam się przebrać. Umyłam zęby i uczesałam włosy. Nałożyłam lekki makijaż i szeroko się uśmiechnęłam. Na mojej szyi z prawej strony widniała pokaźna malinka. Pokręciłam głową z rozbawieniem i rozpuściłam włosy. Wyszłam z łazienki i wzięłam telefon do ręki. 
Dupek: Zabierz ze sobą deskorolkę. 
Dupek: Za 20 minut na przystanku autobusowym. 
Dupek: Mam nadzieję,że wiesz jak ubierają się skaterki :) 
Dupek: Mam na myśli cholernie obcisły top i krótkie spodenki.
Dupek: Vansy lub converse.
Dupek: Mam dla Ciebie idealnego full capa. 
Dupek: I okulary. 
Dupek: Będziemy wyglądać idealnie, trzymając się za ręce. 
Dupek: Kocham Cię bardziej, królewno.
Przygryzłam wargę i rzuciłam telefon na łózko. Nie chciałam, żeby musiał się za mnie wstydzić. Tak bardzo się cieszyłam, że nie żałuje swoich słów, Błagam, żeby to wszystko nie okazało się snem. Miałam okropne przeczucie, że to jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Wzięłam inne ubrania i poszłam do łazienki.


Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam na dół. Moje serce waliło jak oszalałe, kiedy usłyszałam smutny głos swojej matki. 
- To moja wina. - powiedziała smętnie, a ja zatrzymałam się za ścianą tak, by nikt mnie nie zobaczył. 
- Och ,przestań. - powiedział David usiłując ją pocieszyć. - To jest ten wiek. - jego głos zmienił się na lekko zaczepny. Moja matka nie była w humorze na żarty. - Scarlett to mądra dziewczyna, nie powinnaś się przejmować zanadto. Wie co dla niej dobre. - Cox nie był moim ojcem, ale lubiłam go i bardzo szanowałam. - No uśmiechnij się. - powiedział, a ja wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na zegarek. Przecież muszę ją przeprosić, nie chcę żeby chodziła smutna. Wiem, że słowa jakie wypowiedziała były nieprzemyślane. Sprowokowałam ją. Błagam niech to będzie już za mną. 
- Mamo? - powiedziałam cicho i zrobiłam krok w przód. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. - David czy mogłybyśmy porozmawiać na osobności? - zapytałam, a mężczyzna obdarzył moją matkę uśmiechem i zostawił nas same. Niepewnie podeszłam do kanapy i usiadłam obok swojej rodzicielki. - Chciałabym Cię przeprosić. - powiedziałam, biorąc głęboki oddech. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ją uciszyłam. - Za swoje zachowanie, nie za to, że spotykam się z Niallem. Kocham go i nie zostawię go, ponieważ nie podoba się to tobie, czy Holly. - spuściła głowę i zmierzwiła włosy. - Nie chcę, byś była zła za to, że jestem szczęśliwa.  
- Nawet tak nie mów. - przerwała kładąc swoją dłoń na mojej. - Kocham Cię ze wszystkich sił i nie chcę Cię stracić. Niall to uroczy chłopak, jednak nie chcę byś przez niego cierpiała. - wzięła głęboki oddech i spojrzała mi głęboko w oczy. - Niall to nie jest chłopak, któremu mogłabyś zaufać. 
- A Zayn?! - krzyknęłam. Znowu. Dlaczego ten temat mnie tak drażnił? Czemu Ona tak uważała? Czym różnił się blondyn od Malika? Tyle pytań, na żadne nie znałam odpowiedzi. - Mamo nie chcę konfliktów między nami, chcę tylko Twojego wsparcia. - powiedziałam i wstałam z kanapy. - Wychodzę, nie czekajcie z kolacją. - rzuciłam i ruszyłam w kierunku wyjścia, zostawiając ją w totalnym osłupieniu. 

***

Postawiłam deskorolkę na chodniku i uniosłam głowę. Jason mył swój samochód śpiewając sobie pod nosem piosenkę, która leciała w radiu. Spojrzał na mnie zażenowany, kiedy spostrzegł, że go oglądam. Pomachałam do niego równie zakłopotana i ruszyłam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Jestem spóźniona. 
Świetnie. 
Po drodze napisałam do Ann, że cieszę się jej szczęściem, ponieważ była zachwycona wczorajszym koncertem. Powiadomiła mnie również, że musimy poważnie porozmawiać. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam dalej. Po pięciu minutach byłam dwadzieścia metrów od przystanku. Moje serce zatrzymało się wraz z zobaczeniem znajomej blond czupryny. Stanęłam jak wryta. 
Jo. 
Brunetka stała tam rozmawiając z nim. Przechyliła głowę i posłała mu szeroki uśmiech. Zauważyła mnie, przyrzekam. 
Zwilżyła usta i pochyliła się, by ucałować policzek blondyna. 
Chciałam zapaść się pod ziemię, ponieważ On nawet nie zareagował. Przytuliła go, a ja podniosłam deskorolkę z ziemi i szybko odkręciłam ją w przeciwnym kierunku. Ewidentnie zrobiłam to zbyt głośno, ponieważ Niall mnie zauważył. 
- Sky! - krzyknął, a ja nawet się nie odwróciłam. - Scarlett, co ty do cholery wyprawiasz?
Następnym co usłyszałam, był odgłos opadającej deskorolki blondyna i jego głos rozkazujący, bym stanęła.
Ani mi się śni. 


Od Autorki: Kto nawalił? *unosi rękę i czuje się badziewnie* Tak wiem :( Ale cholera, szkoła chce mnie wykończyć i wgl festyny są teraz. Tyle gościn, tak mało czasu :/ Chcę pisać dalej to ff, ale nie wiem czy jest sens. Cholera zawodzę was tak często. Nie wiem czy chcecie, bym pisała to dalej? Nauczyciele mówią,że do końca maja i w czerwcu będzie totalny luzik. *BOGU DZIĘKI.* Dziś zacznę pisać następny rozdział i od razu mówię, nie dodam go jutro - ponieważ jutro jestem w kawiarence podczas festynu. Sooooooł wtorek, jeśli dobrze pójdzie. Mam nadzieję. Dziękuję za wszystkie komentarze, które strasznie motywują! :D 
2o komm - next. 
Do następnego :) x
Z całą miłością ♥ 



Obserwatorzy