*Perspektywa Nialla.*
Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu biorąc głębokie wdechy. Niebieskim ręcznikiem wytarłem tył szyi oraz krople, które kapały z moich włosów. Przejechałem przez nie ręką a następnie złapałem twarz w dłonie. Mój oddech nadal był nierówny, jednak o wiele lepszy niż kilka minut temu.
- Chyba na dziś wystarczy, stary. - Liam poklepał mnie po plecach i usiadł na ławce obok. Posłałem mu blady uśmiech i lekko pokiwałem głową. - O czym myślisz? - zapytał po krótkiej chwili.
- Jak sądzisz? - prychnąłem i spojrzałem w jego kierunku.
- Czyżby Jo? - zapytał, a ja zaśmiałem się głośno i przecząco pokiwałem głową. Dlaczego miałbym niby zaprzątać sobie głowę jej osobą? - Już wiem! - krzyknął niczym małe dziecko. - Ta blondynka z pierwszej klasy. - poruszył zabawnie brwiami, a ja wstałem z szerokim uśmiechem i ponownie zaprzeczyłem.
- Jesteś w tym taki dupny. - zaśmiałem się i rzuciłem mokrym ręcznikiem w jego kierunku. Złapał go i wydobył z siebie dźwięk obrzydzenia a następnie na jego twarzy pojawił się grymas.
- Cóż, trudno zapamiętać te za którymi się oglądasz. - burknął i wzruszył ramionami rzucając ręcznik na drugi koniec ławki. Liam był wielkim dupkiem, ale naprawdę go lubiłem.
- Obmyślam plan.
- Plan? - powtórzył szybko jakby myślał, że się przesłyszał. Pokiwałem głową i wyjąłem z torby paczkę papierosów, po czym wsadziłem jednego między wargi i poczęstowałem bruneta. Pokiwał przecząco głową więc schowałem resztę do kieszeni. Payne mierzył mnie wzrokiem tak długo, aż jego usta opuściło ponowne, wścibskie pytanie. - Na czym dokładnie ma polegać ten Twój plan?
- Widzisz przyjacielu. - powiedziałem i ponownie zająłem miejsce obok niego, zaciągając się dymem. - Nie mam bladego pojęcia. - wzruszyłem ramionami wywołując tym samym śmiech u mojego towarzysza.
- Jesteś świrem, Horan. - pokręcił przecząco głową i tym razem to on wstał z ławki, przeciągając przez głowę zieloną koszulkę. Wrzucił ją do szafki i zwinnym ruchem zamienił na luźniejszą o białym kolorze. - Może inaczej - kogo On ma dotyczyć? - zapytał a ja dokończyłem papierosa po czym rzuciłem nim na ziemię i przycisnąłem butem do posadzki.
- Kojarzysz tę młodą? Czarne włosy, wścibska i zdecydowanie zbyt pewna siebie? Jestem zdecydowanie przekonany, że ostatnia cecha to tylko pozory. - wytłumaczyłem, przypominając sobie jej speszony wzrok kiedy podczas występu nie odrywałem od niej swojego.
Taka gra.
- Przyjaciółka Ann? - zapytał i teraz to ja zmierzyłem go zdezorientowanym spojrzeniem.
- Skąd mam kurwa wiedzieć z kim Ona się przyjaźni? - zapytałem ironicznie i pokręciłem głową.
Nie potrzebuję takich wiadomości - to jednorazowa akcja. - Jest nowa i chcę jej pokazać, że takie 'wychylanie się' nie jest fajne.
- Mi szczerze mówiąc dziewczyna zaimponowała. - zaczął zapinać rękawice bokserskie i znowu uniósł wzrok na moją osobę. - Daj jej spokój.Chyba,że znaczy dla Ciebie coś więcej.
- Idziesz czy nie? - zapytał kierując się do wejścia na salę. Odwróciłem się jeszcze raz i spotkałem szczeniacki uśmiech na jego twarzy. Zawsze wszystko wyolbrzymiał. - Rusz się kretynie. - ponagliłem i szybko otworzyłem szklane drzwi.
Ona nic dla mnie nie znaczy.
Nigdy nie będzie.
***
Wyciągnęłam włosy zza dużej bluzy i przeczesałam je szczotką. Przejechałam kilkakrotnie rzęsy czarnym tuszem i biorąc torbę, zeszłam na dół. Było dosyć zwyczajnie. Mama mniej więcej już się opanowała, a David starał się jak tylko mógł, by jej nie drażnić. Holly była tą samą świnią co zawsze, mogę stwierdzić, że chyba nawet trochę gorszą. Od kilku dni uważała się za lepszą a ja koniecznie chciałam poznać powody. Nie dlatego,ze byłam zazdrosna - to ciekawość.
- Cześć skarbie. - mama przywitała mnie promiennym uśmiechem i miską płatków owsianych. Cox czytał gazetę i tylko co chwilę popijał kawę. W tle leciały wiadomości na które nikt nie zwracał szczególnej uwagi.
- Hej. - odpowiedziałam i usiadłam na jednym z krzeseł przy wysepce. Zabrałam się za jedzenie i słuchanie tego co mama ma mi do przekazania, oraz na wścibskich komentarzach Davida, które co nieco rozładowywały atmosferę. Chwilę później Holly zaczęła schodzić po schodach - rozmawiała z kimś przez telefon i ewidentnie była podekscytowana, a tym samym moja ciekawość rosła.
Tak to zdecydowanie głupia cecha.
- Scarlett, za dziesięć minut zawożę Holly do szkoły - jeśli chcesz, możesz jechać z nami. - mężczyzna spojrzał w moim kierunku a ja wzruszyłam ramionami i pokiwałam głową.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i dokończyłam płatki. Holly zajęła miejsce obok mnie i niebezpiecznie wyszczerzyła się w moją stronę.
- Wszystko dobrze, Holly? - moja mama posłała blondynce zdezorientowane spojrzenie a ja zaśmiałam się głośno, ponieważ nie - z nią nie było dobrze od urodzenia.
- Idę na randkę! - pisnęła i zaczęła wymachiwać rękoma dookoła. - Jestem taka szczęśliwa!
- A to nowość. - burknęłam, a mama szturchnęła mnie w ramie i zabrała miskę. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Davida, który wyglądał komicznie. Biedny - myślał, że się przesłyszał.
Dużo nie stracisz.
Pomyślałam i ponownie zaczęłam się śmiać, kolejny raz napotykając zabójcze spojrzenie mojej matki.
- Chcę go poznać. - powiedział i odłożył gazetę popijając łyk kawy.
- To jest dobry pomysł! - krzyknęłam i wstałam z krzesła bo w przeciwnym wypadku, ona mogła mnie zepchnąć. Otworzyła usta i już chciała coś powiedzieć, ale ponownie je zamknęła. Wtedy przypomniały mi się słowa tego duka z naprzeciwka.
Nie będzie kolorowo.
- Tak chcemy go poznać. - powiedziałam ponownie i podeszłam do mamy, żeby pocałować ją w policzek. Pokręciła głową, a blondynka zaczęła bawić się palcami.To zdecydowanie był dobry widok. - Jedziemy? - zapytałam a David pokiwał głową a Holly dokończyła śniadanie i pożegnała się ze swoją macochą i wszyscy poszliśmy do samochodu. Jason wychodził z dom w tym samym momencie co my, więc uniosłam rękę i krzyknęłam 'cześć' na co uniósł swoją i radośnie odpowiedział. Przywitał się także z Davidem i Holly, która była tak naburmuszona, że nawet nie odpowiedziała. Kiedy siedziałam w samochodzie a z radia wydobywała się nowa piosenka MAGIC! - Rude, dostałam smsa. Śpiewałam po cichu pod nosem jednocześnie podsłuchując 'delikatną' rozmowę Holly z jej ojcem. Dowiedziałam się w sumie tylko, że chłopak ma na imię Zayn i gra w kapeli - nie kojarzyłam go. Jednak to mi zdecydowanie wystarczyło, żeby Ann dała mi znać o kogo chodzi.
Nieznany: Powodzenia w szkole, królewno.
Zrobiłam wielkie oczy i zajęło mi dobre dziesięć minut, kiedy milion razy wzrokiem przewertowałam zdanie na moim telefonie. To groźba? On coś sugeruje? Czyj to niby był numer?
Gdy tylko wyszliśmy z samochodu zatrzymałam Holly i szarpnęłam ją 'trochę' mocno.
- Zwariowałaś? - pisnęła odskakując ode mnie. - Odsuń się, jeszcze nas zobaczą.
- Masz taki numer? - pokazałam jej ciąg cyfr a Ona zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem.
- Dlaczego niby mam Ci pomagać?
- Ponieważ wiem kim jest Twój chłopak i zajmie mi dosłownie dziesięć sekund zrobienie mu zdjęcia i wysłania go do rodziców. - blondynka zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem i wyrwała mi telefon z ręki. Sprawdziła numer na swoim i nieco się zdziwiła.
- To numer Horana. - burknęła. - Skąd go masz.
- Dawałaś mu mój numer?
- Co? Nie! - krzyknęła, a ja dokładnie wiedziałam, że kłamie. Znam ją już wystarczająco długo, by wiedzieć takie rzeczy.
- Nie kłam. - zmierzwiłam dłonią włosy. - Czemu mu go dałaś.
- Nie czepiaj się! - oddała mi telefon i poprawiła torebkę na ramieniu. - Oferował da bilety na koncert świetnej kapeli - nie mogłam przegapić.
- Jesteś taka głupia. - blondynka uśmiechnęła się szeroko, wytknęła mi język i ruszyła przed siebie.
Fenomenalnie.
***
Zaczęłam coś bazgrać po kolejnej z rzędu kartce. Kobieta od matmy, tłumaczyła coś, co nie było skomplikowane - to było zwyczajnie głupie. Ann co kilka minut odwracała się w moim kierunku posyłając znaczące spojrzenie. Ja jednak nie mogłam skupić się na niczym innym, niż na smsie, którego dostałam rano. Dobiegała trzecia lekcja, więc miałam nadzieję, że zwyczajnie pomylił numery i chciał wysłać to do jakiegoś przyjaciela - nazywając go przy tym królewną.
Głupota.
- Ej,wszystko w porządku? - Ann szepnęła w moim kierunku i uniosła brwi w górę, zdezorientowana. Pokiwałam głową i wymusiłam uśmiech. Nie będę sobie zawracała głowy takim gównem, ten dupek kiedyś odpuści.Nagle do sali wparowała niska, pulchna kobieta, ubrana w szeroką granatową sukienkę i ciemny żakiet. Zignorowałam ją i wróciłam do nic nie robienia. To było zdecydowanie ciekawsze. Jednak kiedy usłyszałam swoje nazwisko - uniosłam głowę zdezorientowana i spojrzałam na kobietę.
- Scarlett Williams do dyrektora. - powiedziała znacząco, a mi wydawało się, że zwyczajnie się przesłyszałam.
Gdzie?
Ann zmierzyła mnie zdziwionym spojrzeniem, a ja odpowiedziałam jej tym samym, schowałam książki do torby i ociężale wstałam z krzesła.
- O co chodzi? - zapytałam kobiety, kiedy zamknęła drzwi od sali.
- Nie udawaj niewiniątka. Wszystko wiemy. - burknęła i ruszyła przede mną.
- A co dokładnie pani wie? - zapytałam sarkastycznie, a kobieta zmierzyła mnie gardzącym spojrzeniem i ruszyła dalej.
- Myślicie, że wszystko Wam wolno, co smarkacze? Będziecie płacić za swoje wybryki.
- O czym pani mówi? - można powiedzieć, że nieco 'zbyt' głośno się uniosłam. Doszliśmy do gabinetu dyrektora, a Ona otworzyła drzwi i wpuściła mnie przodem.
Moje serce stanęło w miejscu, kiedy na krześle obok wielkiego biurka, po drugiej stronie wściekłego dyrektora, dostrzegłam Horana.
- Ty dupku.
Od Autorki: Cześć i czołem! Haha :) a napajam się feriami, więc wbijam do Was z nowym rozdziałem :> Dziękuję za wszystkie komentarze oraz nominacje! To wiele dla mnie znaczy.
Więc? Jak myślicie? Co Scarlett przeskrobała? ^^ I jak zareaguje Pan dyrektor? :D
No nic! Do następnego! + Zostawcie swoją opinię w komentarzu! TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE ♥