Wywlekłam się z łóżka i zeszłam na śniadanie. Od samego rana mama pichciła coś w kuchni, a David czytał gazetę popijając kawę. Przywitałam się z nimi i usiadłam na krześle przy wysepce kuchennej, łapiąc głowę w dłonie. Ona pęka - czuję to.
- Co robisz? - zapytałam, patrząc jak mama rozsypuje mąkę na blat kuchenny a następnie rozbija na nim jajko.
- Ciasto. - uśmiechnęła się i założyła kosmyk włosów za ucho.
- A to? Kupiłaś je prawda? - zapytałam wskazując na ciasto stojące na szafce,które było dokładnie zapakowane. Niema nawet mowy,że Ona go upiekła.
- Owszem, kupiłam. - podeszła do mnie i podała miskę płatków,a następnie wytarła dłonie w ścierkę. Chyba czegoś tutaj nie rozumiem.
- Dla kogo? - zapytałam i ponownie wskazałam na wypiek. Mama odwróciła się i ponownie uśmiechnęła.
- Dla Jasmine, ma dziś urodziny i obiecałam, że coś upiekę. - usiadła po przeciwnej stronie i z wyraźnym rozbawieniem w oczach popatrzyła na mnie.Co ona znowu wymyśliła?
- Nienawidzisz gotować.
- Masz rację córeczko, dlatego kupiłam to oto ciasto i pięknie je zapakowałam. - wyprostowała się czekając,aż zacznę ją chwalić.
- A co z blatem? Po co ten cały bałagan? - nabrałam łyżkę płatków i wepchnęłam ją do ust. Żułam cicho, wyczekując odpowiedzi.
- Twoja mama jest na tyle inteligentną osobą, że boi się, że kiedy Jasmine otrzyma ciasto będzie zachwycona i przybiegnie tutaj - a tu, będzie czysto. Więc rozsypała tą mąkę, by wcielić swój 'plan'w życie. - David wskazał kubkiem na ciasto, a mama zmierzyła go wzrokiem. Tak ona zdecydowanie jest moją matką. Uśmiechnęłam się i dokończyłam śniadanie. Mój 'tatuś' wstał i podszedł do mamy by pocałować ją w policzek. Założył marynarkę, a ona poprawiła jego granatowy krawat.
- Umieram! - usłyszałam piskliwy głos Holly i wszystkie oczy skierowały się na blondynkę. - Moja głowa - cholera mam ją jeszcze? - jęknęła i całym ciałem pacnęła na krzesło. Miała we włosach pełno papilotów i ubrany różowy szlafrok. Na jej twarzy rozmazany był cały makijaż z poprzedniej nocy.
Nie, to nie był dobry widok.
- Skarbie sama się o to prosiłaś. - powiedział jej ojciec i poklepał ją po ramieniu, a moja mama podeszła do niej ze szklanką wody i jakąś tabletką.
- To powinno ci pomóc. - powiedziała i podała jej lekarstwo. To wcale nie jest tak, że byłoby mi lepiej, gdyby wszyscy ją olali i pozwolili umrzeć. Ups, chyba jednak tak. Swoją drogą ciekawe gdzie wczoraj była, mówiła coś o jakimś koncercie i przystojniaku który jest 'gorący jak ogień'. Pieprzyła coś o jakimś Maliku, przez co najmniej czterdzieści minut, więc po jednej przestałam słuchać.
Mam lepsze rzeczy do roboty.
Cóż, nie.
To nie zmienia jednak faktu, że jest ona pustą blondynką, której nigdy nie polubię.
- Idę się ubrać. - rzuciłam wywracając oczami na rodziców, którzy skakali przy 'papilocie'.
Zajęło mi to jakieś piętnaście minut. Kiedy skończyłam, ostatni raz przejechałam tuszem do rzęs i biorąc plecak zeszłam po schodach. Powędrowałam prosto do korytarza i szybko wyjęłam moje szare Vansy. Wciągnęłam je na nogi i sięgnęłam deskorolkę z szafki.
- Lecę! - krzyknęłam i już chwilę później tego pożałowałam, ponieważ usłyszałam to paskudne 'czekaj' wychodzące z ust mojej matki. Wywróciłam oczami i spojrzałam na nią zniecierpliwiona.
- Zaniesiesz je do Horanów? - zapytała podnosząc ciasto trochę wyżej.
- Mam nadzieję, że nie mówimy o tych samych ludziach z którymi byliśmy na kolacji kilka tygodni temu.-parsknęłam i postawiłam deskę na ziemię, wyciągając telefon z plecaka.
- Właśnie o nich. Zrobiłabyś to?
- Niema nawet mowy. - rzuciłam od razu. - Śpieszę się i Ann na mnie czeka. - pomachałam telefonem pokazując, wiadomość od mojej przyjaciółki.
- Przestań, to tylko chwila.
- Niech tamta idzie. - wzruszyłam ramionami i chwyciłam sprzęt do ręki. - Narka. - złapałam za klamkę i o ironio, poczułam się trochę głupio. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę mamy. - Ostatni raz. - rzuciłam spotykając się z jej szerokim uśmiechem. Wzięłam ciasto i wyszłam z domu. Przeszłam przez ulicę i oparłam deskorolkę o główną ścianę domu naszych sąsiadów. Zadzwoniłam do drzwi i niepewnie wpatrywałam się w swoje buty. Po prostu dam im to ciasto i pojadę do szkoły - nic prostszego.
- Scarlett? Cześć. - młody chłopak, którego kojarzyłam z kolacji przywitał mnie szerokim uśmiechem. Spojrzałam na niego i odwzajemniłam gest.
- Hej. Moja mama przysłała mnie, żebym...- zaczęłam, ale w połowie mojej debilnej wypowiedzi mi przerwał.
- Wejdź. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Zawołam mamę.
- Wolę nie. - rzuciłam cicho. - Naprawdę się spieszę.
- To tylko chwila. - weszłam do środka, a chłopak zniknął mi z pola widzenia. Jaka chwila? Przecież liczenie pięter w tym domu zajmuje więcej niż godzinę. Zostawiłam otwarte drzwi i zrobiłam kilka kroków w stronę korytarza. Odwróciłam się szybko i spojrzałam w kierunku wyjścia.
Może jednak zaczekam na zewnątrz?
Stanęłam w miejscu ręką poprawiając włosy i niezdarnie wyjęłam telefon z kieszeni. To pewnie Ann, nie wie co się ze mną dzieje. O tak - ta dziewczyna ma tendencję do wymyślania czarnych scenariuszy. Spojrzałam na wyświetlacz i usłyszałam z głębi domu głos chłopaka, który sygnalizował, że wraca.
- Hej! - krzyknęłam, kiedy na wynik szturchnięcia mój telefon spotkał się ziemią.Kiedy się odwróciłam zobaczyłam tylko plecy blondyna, zmierzającego w stronę wyjścia. - Huh, przepraszam?! - rzuciłam sarkastycznie w jego kierunku, a On leniwie spojrzał w moim kierunku.
- Huh, nie masz za co. - parsknął a przez moje ciało przeszły ciarki. Jego głos był przesączony irlandzkim akcentem. Był słodki, ale coś sprawiało, że mnie przerażał.I to była ta przeważająca część.
- Sarkazmu to ty nie kumasz. - palnęłam a chłopak stanął w miejscu. Korzystając z okazji schyliłam się po telefon.Zaśmiał się cicho i zmierzwił dłonią włosy, patrząc jak z jedną, zajętą ręką nieudolnie sięgam po komórkę.
Cholernie zabawne.
- Masz jakieś pieprzone szczęście, że mój telefon jest wytrzymały.
- Masz jakieś pieprzone szczęście, że stoisz w moim domu. - przewróciłam oczami ponieważ, serio?
Niall wyjął telefon z kieszeni, przyłożył go do ucha i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Chwilę później obok mnie pojawiła się Jasmine ze swoim synem.
- Scarlett! Tak się cieszę! - przytuliła mnie do siebie. - Jason mówił, że jakaś ładna dziewczyna nas odwiedziła. - spojrzałam na chłopaka, a on tylko posłał mi uroczy uśmiech.
- Proszę mówić mi Sky. - przerwałam i spojrzałam na kobietę. - Moja mama kazała mi to przekazać. Wszystkiego najlepszego dla Pani, a teraz naprawdę muszę lecieć, ponieważ i tak już jestem spóźniona do szkoły.
- Przecież Jason też jedzie. - rzuciła szybko. - Podwiezie Cię,prawda? - spojrzała na niego a chłopak wzruszył ramionami.
- Jasne. - rzucił szybko.
- Mam deskorolkę. Proszę, Pani Horan. - podałam jej ciasto i ruszyłam w stronę wyjścia.Kobieta pożegnała mnie uśmiechem i uprzejmie pomachała, dziękując za ciasto. Telefon w tylnej kieszeni spodni dawał się we znaki a ja byłam pewna, że Anne umiera na zawał.
- Tak? - odebrałam i od razu spotkałam się z jej głębokim oddechem po drugiej stronie słuchawki, który sygnalizował 'ulgę'. - Już się zbieram. Zaraz bę... co do kurwy? - spojrzałam na miejsce w którym jeszcze chwile temu stała moja deskorolka. Ustałam na środku chodnika i zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony. To chyba jakiś żart. Spojrzałam ponownie na ścianę przy której zostawiłam swój sprzęt, ale nadal go nie było. - Cholera. - przeklęłam patrząc na zegarek.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Jasona i złapałam się za głowę.
- Ann, zaraz będę. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę zdezorientowany, poprawił torbę i podszedł bliżej.
- Już się nie spieszysz? - zachichotał a na mojej twarzy zagościł grymas. Być może teraz wyglądałam przed Jasonem jak ostatnia idiotka,która jeszcze kilka chwil temu była 'spóźniona', a teraz stoi w miejscu i czeka na nie wiadomo co, ale to nie jest moja wina.
- Zastanawiam się czy twoja propozycja jest nadal aktualna. - powiedziałam, a brunet ruchem dłoni wskazał na samochód, zapraszając mnie do środka.
- Jakiś problem?
- Nie, znaczy, nie do końca. - rzuciłam niezdecydowana czy powinnam o tym mówić. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony jednak nic nie powiedział. Położył swoją torbę na tylne siedzenie i odpalił samochód. - Myślę po prostu, że ktoś robi sobie ze mnie jaja.
- Co? - całą swoją uwagę skupił na jezdni, jednak widziałam małe rozbawienie w jego oczach. To pewnie przez użycie tych słów.Swoją drogą jak bardzo bogaci oni byli, że każdego domownika tego domu stać było na własny samochód?
Nie, to wcale nie było normalne.
- Ktoś mi wziął deskorolkę. - wydęłam usta na wspomnienie mojego skarba, z którym nigdy się nie rozstawałam.
- Cóż, nie wiem jak mogę Ci pomóc. - powiedział smutno, zajeżdżając na szkolny parking na którym dostrzegłam Anne stojącą tyłem do nas.
Bogu dzięki.
- Mam nadzieję, że się znajdzie. - rzucił kiedy otworzyłam drzwi. Chciałam wyjść z tego samochodu unikając przy tym tysiąca pytań mojej przyjaciółki, czy to tak wiele?
- Dziękuje. - powiedziałam w jego kierunku, a gdy się odwróciłam napotkałam szeroko otwarte usta Ann i telefon w jej ręku, którym pewnie dzwoniła do mnie.
Och, już nie jest tak fajnie.
***
Blondynka patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi, jednak to nie było dobre miejsce i czas by jej wszystko opowiadać. Pan Shay i tak mnie nienawidził, nie będę tego pogarszać.- Jak znalazłaś się w samochodzie największego ciacha w szkole? - szepnęła w moim kierunku spuszczając głowę maksymalnie nisko. Spojrzałam w stronę tablicy i skrzyżowałam się ze wzrokiem nauczyciela, który(przyrzekam)chciał mnie nim zabić. Posłałam mu uśmiech, ale On wstał i zaczął coś pisać na tablicy.
- Myślałam, że to Austin jest najprzystojniejszy. - palnęłam, usilnie chcąc zmienić ten beznadziejny temat.
- Przestań. - uciszyła mnie. - Chcę wiedzieć każdy szczegół. - dokończyła i założyła kosmyk włosów za ucho. Zapięła piórnik i zamknęła różowy zeszyt. - 3,2,1... - dzwonek rozbrzmiał w naszych uszach, a blondynka pisnęła z podekscytowania wstając i chowając wszystko do torby. Ruszyliśmy w kierunku stołówki, a dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Jak to zgubiłaś deskorolkę? - zapytała mierząc mnie zdezorientowanym spojrzeniem. - Lakier do paznokci, telefon, sztuczne rzęsy - tak, ale deskorolkę? No wiesz, ona ma dość duży rozmiar. - spojrzałam na nią i pokiwałam lekko głową.
- Tylko ja mam takie szczęście. - palnęłam, kiedy razem z przyjaciółką podeszliśmy do szkolnego 'barku', o ile w ogóle można nazwać to barem. Zamówiłam jabłko, ponieważ nie byłam głodna, a jedyne co siedziało w mojej głowie to plan odzyskania deskorolki. Gdziekolwiek Ona była.
Razem z Anne podeszłyśmy do stolika przy którym siedział Douglas i przywitałyśmy go uśmeichem
- Hej. - rzuciłam siadając, a dziewczyna pośpiesznie wyjęła zeszyt, w celu spisania zadania od swojego przyjaciela. Przekomarzali się przez chwilę wyzywając i wytykając języki, ale koniec końców blondynka dostała to czego chciała, a cała uwaga Douglasa została zwrócona na mnie.
- Jesteś w jakimś dziwnym humorze. - chłopak zmierzył mnie spojrzeniem i posłał lekki uśmiech. - Jest okej? - zapytał a ja pokręciłam przecząco głową.
- Tylko spójrzcie na nich. - blondyna skierowała swój wzrok na widok za mną, zmuszając mnie tym samym do odwrócenia się. Spojrzałam w tamtą stronę i chwilę później tego pożałowałam. - Są obrzydliwi. - parsknęła wciągając soczek przez słomkę i wydobywając tym samym dziwny dźwięk z kartonika. Popatrzyłam na Nialla który oparty był tyłem o stolik, a Jo - 'ubrana' jeżeli w ogóle można to tak nazwać - w krótką spódniczkę i odkrywający pępek top, próbowała wyssać mu twarz. Jego dłonie leżały na jej tyłku, a mój żołądek dosłownie prawie się zabił, kiedy wykonał fikołka na widok mojej deskorolki przy jego nogach.
No chyba, nie.
Wstałam od stolika a oczy moich przyjaciół skierowały się na mnie.
- Ma moją deskorolkę. - syknęłam patrząc na tego idiotę, którego już nienawidziłam. Cóż trzecie spotkanie, a ja za każdym razem nie lubię go coraz bardziej. Cudowny początek.
- Chyba nie masz zamiaru... - zaczęła Anne, ale ja nie miałam czasu, ani chęci, żeby jej słuchać. Moje nogi same zaczęły kierować się w stronę ich stolika, kiedy ustałam dosłownie metr od nich, odchrząknęłam.
- Czego chcesz? - czarnowłosa dziwka z odkrytym tyłkiem, rzuciła w moim kierunku.
Całe towarzystwo przy stoliku zrobiło 'Uuuu', a ja wywróciłam oczami, mierząc kręconego chłopaka, bruneta z grzywką, czarnowłosego chłopaka i chłopaka, który miał na czubku głowy odwróconego full capa wzrokiem, mając nadzieję, że nie są równie popierdoleni co ich przyjaciel.
- Osuń się. - powiedziałam, a Ona zrobiła krok do przodu, ale blondyn ją cofnął.
Jakoś tak właśnie w tym momencie cała moja odwaga mnie opuściła.
Dzięki za wsparcie.
- Oddaj mi deskorolkę. - powiedziałam pewnie, a chłopak zachichotał odwracając się i podchodząc do mojego sprzętu. Postawił nogę na początku deskorolki i nacisnął na nią tak, że ta podskoczyła i trafiła prosto w jego ręce.
- Ta deskorolka, królewno? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem, a ja wyciągnęłam rękę by ją zabrać. Chłopak cofnął swoją, patrząc na mnie z rozbawieniem. - Niestety żyjemy w okrutnych czasach. - parsknął i wzruszył ramionami, unosząc deskorolkę wyżej, kiedy po raz kolejny próbowałam ją zabrać. - Coś za coś, królewno.
Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a zrobię Ci krzywdę.
Serio, królewno.
- Czego chcesz. - rzuciłam patrząc na deskorolkę, którą ten wielkolud trzymał w swojej ręce ponad głową.
- Przyjdź na nasz koncert. - rzucił mierząc się z moim wzrokiem.
- Niema nawet mowy. - szurnęłam, zakładając ręce na piersi.
- Zastanów się. Nic nie stracisz, możesz jedynie zyskać. - powiedział, a czarnowłosa postanowiła się wtrącić.
- Daj spokój przecież Ona...
- Kiedy. - zapytałam surowym tonem, że zabrzmiało to bardziej jak przestroga niż pytanie.
- Dziś wieczorem. - skinęłam głową i zrezygnowana odwróciłam się w przeciwnym kierunku. - I ubierz coś ładnego. - rzucił głośno i w momencie moje uszy wypełniły się głośnym śmiechem, otaczających nas ludzi.
- Przyjdę. - odpowiedziałam szybko. - Ale stylizować się na dziwkę nie będę. - dokończyłam mierząc się z zabójczym spojrzeniem Jo.
Fenomenalnie.
Od Autorki:Hej skarby! :) Dziękuję za 17 komentarzy pod prologiem! ♥ Jesteście kochani :) Mam nadzieję, że chociaż trochę spodobał Wam się ten rozdział. Oczywiście życzę Wam Pijanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! ♥
Zdrowia, Miłości i Wszystkiego czego sobie wymarzycie na 2015 rok.
Kocham Was! x
No no... dopiero pierwszy rozdział ale przede wszystkim dłuuugi i już wciągający... ciekawe jak będzie dalej i czy Sky odzyska swoją deskorolkę. :3 naprawdę super rozdział. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPo prostu Per-fect :D już kocham to opowiadanie a jest to dopiero 1. rozdział xdd pozdrawiam i zapraszam do mnie http://the-madness-of-one-direction.blogspot.com/ i http://you-are-magic-zaynmalik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i bardzo się ciesze że jest długi ;) czekam na next'a ;*
OdpowiedzUsuńZajebiste. Już wysyłam link mojej kuzynce ;*
OdpowiedzUsuńZajebisty ^,- Od początku wiedziałam, że to Niall zabrał jej tą deskorolkę! haha :D Czekam na next!! *-*
OdpowiedzUsuńHaha :D nie no, świetny rozdział ❤ nie mogę się doczekać kolejnego ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuń'Stylować się na dziwkę nie będę' genialny tekst! Czekam na nn !
OdpowiedzUsuńOd razu było wiadomo, że Niall zabrał jej tę deskorolkę :D Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńFajny <333 Next <33
OdpowiedzUsuńCzekam na następny<3
OdpowiedzUsuńhttp://Black-clouds-aw.blogspot.com/
Wszyscy piszą "fajny, zajebisty, zajefajny, czekam na nexta",. Ja napiszę coś innego....
OdpowiedzUsuńWedług mnie rozdział jest taki:
fgjkdfnlkzjSL:ghvuisfjkldhnbozckjfgvfueg sdrgbwuierjkdg *__* fffsgildkfjhn
Czekam na kolejny rozdział zacna dziewojo! xD co ja pierdole.. bosheee...
omg, genialny
OdpowiedzUsuńWoow super! Doszukuje sie w tym pewnego podobienstwa do Teenage Dirtbag ale to oczywiscie nie znaczy ze jestes kopiara czy cos! Gdyby sie czepiac to kazde opowiadanie jest w jakis sposob ppdobne do drugiego tak juz jest :p nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu! Zycze weny! <3
OdpowiedzUsuńSuper z niecierpliwością czekam na next <33
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Libster Awards :) więcej tu --> http://onedirection-love-fanfiction.blogspot.com/2015/01/libster-awards_12.html
OdpowiedzUsuń